Społeczeństwo wysokiej rozdzielczości
Grudzień 2008
Przez prawie całą historię sukces społeczeństwa był proporcjonalny do jego zdolności do gromadzenia dużych i zdyscyplinowanych organizacji. Ci, którzy stawiali na ekonomię skali, generalnie wygrywali, co oznaczało, że największe organizacje były najbardziej udane.
Rzeczy zmieniły się już tak bardzo, że trudno nam w to uwierzyć, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu największe organizacje miały tendencję do bycia najbardziej postępowymi. Ambitny student kończący studia w 1960 roku chciał pracować w ogromnych, lśniących biurach Forda, General Electric lub NASA. Mały oznaczał małą skalę. Mały w 1960 roku nie oznaczał fajnego małego startupu. Oznaczał sklep obuwniczy wujka Sida.
Kiedy dorastałem w latach 70., idea „korporacyjnej drabiny” była wciąż bardzo żywa. Standardowy plan polegał na tym, aby dostać się na dobre studia, skąd następnie zostać „zrekrutowanym” do jakiejś organizacji, a potem awansować na stanowiska o stopniowo rosnącej odpowiedzialności. Bardziej ambitni jedynie mieli nadzieję wspinać się po tej samej drabinie szybciej. [1]
Ale pod koniec XX wieku coś się zmieniło. Okazało się, że ekonomia skali nie była jedyną działającą siłą. Szczególnie w technologii, wzrost prędkości, jaki można było uzyskać dzięki mniejszym grupom, zaczął przeważać nad zaletami wielkości.
Przyszłość okazała się inna niż ta, której spodziewaliśmy się w 1970 roku. Kopułowe miasta i latające samochody, których oczekiwaliśmy, nie zmaterializowały się. Ale na szczęście tak samo stało się z kombinezonami z odznakami wskazującymi naszą specjalność i rangę. Zamiast być zdominowaną przez kilka gigantycznych, drzewiastych organizacji, teraz wygląda na to, że gospodarka przyszłości będzie płynną siecią mniejszych, niezależnych jednostek.
To nie tyle dlatego, że duże organizacje przestały działać. Nie ma dowodów na to, że słynne, odnoszące sukcesy organizacje, takie jak armia rzymska czy Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, były mniej dotknięte protokołem i polityką niż dzisiejsze organizacje tej samej wielkości. Ale konkurowały z przeciwnikami, którzy nie mogli zmieniać zasad w locie, odkrywając nowe technologie. Teraz okazuje się, że zasada „wygrywają duże i zdyscyplinowane organizacje” wymaga dopisania kwalifikacji: „w grach, które zmieniają się powoli”. Nikt nie wiedział, dopóki zmiana nie osiągnęła wystarczającej prędkości.
Duże organizacje zaczną teraz działać gorzej, ponieważ po raz pierwszy w historii nie przyciągają już najlepszych ludzi. Ambitny student kończący studia teraz nie chce pracować dla dużej firmy. Chce pracować dla gorącego startupu, który szybko się w niego rozwija. Jeśli są naprawdę ambitni, chcą go założyć. [2]
To nie znaczy, że duże firmy znikną. Stwierdzenie, że startupy odniosą sukces, implikuje istnienie dużych firm, ponieważ startupy, które odnoszą sukces, albo stają się dużymi firmami, albo są przez nie przejmowane. [3] Ale duże organizacje prawdopodobnie nigdy już nie będą odgrywać wiodącej roli, którą miały do ostatniego kwartału XX wieku.
To trochę zaskakujące, że trend, który trwał tak długo, kiedyś się zakończy. Jak często zdarza się, że zasada działa przez tysiące lat, a potem zmienia biegunowość?
Długie tysiąclecia panowania zasady „większe jest lepsze” pozostawiły nam wiele tradycji, które są teraz przestarzałe, ale niezwykle głęboko zakorzenione. Co oznacza, że ambitni ludzie mogą teraz na nich zarabiać, wykorzystując arbitraż. Zrozumienie, które idee należy zachować, a które można teraz odrzucić, będzie bardzo cenne.
Miejsce, w którym należy szukać, to świat startupów, czyli tam, gdzie zaczął się rozprzestrzeniać trend na małość.
Zawsze istniały okazjonalne przypadki, szczególnie w USA, ambitnych ludzi, którzy tworzyli drabinę pod sobą, zamiast po niej wspinać. Ale do niedawna była to anomalia, którą podążali głównie outsiderzy. Nieprzypadkowo wielcy przemysłowcy XIX wieku mieli tak mało formalnego wykształcenia. Jak ogromne by nie były ich firmy, na początku byli oni zasadniczo mechanikami i sklepikarzami. Był to krok społeczny, którego nikt z wyższym wykształceniem nie podjąłby, gdyby mógł tego uniknąć. Do czasu powstania startupów technologicznych, a w szczególności startupów internetowych, było bardzo nietypowe, aby wykształceni ludzie zakładali własne firmy.
Ośmiu mężczyzn, którzy odeszli z Shockley Semiconductor, aby założyć Fairchild Semiconductor, oryginalny startup z Doliny Krzemowej, nawet nie próbowało na początku założyć firmy. Po prostu szukali firmy, która zgodziłaby się ich zatrudnić jako grupę. Potem jeden z ich rodziców przedstawił ich małemu bankowi inwestycyjnemu, który zaoferował im znalezienie finansowania na założenie własnej firmy, więc to zrobili. Ale założenie firmy było dla nich obcym pomysłem; było to coś, na co się zdecydowali. [4]
Teraz zgaduję, że praktycznie każdy student Stanford lub Berkeley, który potrafi programować, przynajmniej rozważał możliwość założenia startupu. Uniwersytety na Wschodnim Wybrzeżu nie są daleko w tyle, a uniwersytety brytyjskie tylko trochę za nimi. Ten wzorzec sugeruje, że postawy w Stanford i Berkeley nie są anomalią, ale wiodącym wskaźnikiem. Tak właśnie zmierza świat.
Oczywiście startupy internetowe nadal stanowią tylko ułamek światowej gospodarki. Czy trend oparty na nich może być tak potężny?
Myślę, że tak. Nie ma powodu przypuszczać, że istnieje jakikolwiek limit pracy, która mogłaby zostać wykonana w tym obszarze. Podobnie jak nauka, bogactwo wydaje się rozszerzać fraktalnie. Energia parowa stanowiła niewielki ułamek brytyjskiej gospodarki, gdy Watt nad nią pracował. Ale jego praca doprowadziła do dalszej pracy, aż ten ułamek rozszerzył się do czegoś większego niż cała gospodarka, której początkowo był częścią.
To samo może się stać z Internetem. Jeśli startupy internetowe oferują najlepszą okazję dla ambitnych ludzi, to wielu ambitnych ludzi je założy, a ta część gospodarki rozkwitnie w zwykły fraktalny sposób.
Nawet jeśli aplikacje związane z Internetem staną się tylko dziesiątą częścią światowej gospodarki, ten komponent nada ton reszcie. Najbardziej dynamiczna część gospodarki zawsze to robi, we wszystkim, od pensji po standardy ubioru. Nie tylko ze względu na swój prestiż, ale dlatego, że zasady leżące u podstaw najbardziej dynamicznej części gospodarki zazwyczaj działają.
Na przyszłość trendem, na który warto postawić, wydają się być sieci małych, autonomicznych grup, których wyniki są mierzone indywidualnie. A społeczeństwa, które wygrają, to te z najmniejszym oporem.
Podobnie jak w przypadku pierwszej rewolucji przemysłowej, niektóre społeczeństwa będą w tym lepsze od innych. W ciągu pokolenia od narodzin w Anglii, Rewolucja Przemysłowa rozprzestrzeniła się na Europę kontynentalną i Amerykę Północną. Ale nie rozprzestrzeniła się wszędzie. Ten nowy sposób działania mógł zakorzenić się tylko w miejscach, które były na niego przygotowane. Mógł rozprzestrzenić się tylko w miejscach, które już miały prężną klasę średnią.
Istnieje podobny komponent społeczny transformacji, która rozpoczęła się w Dolinie Krzemowej w latach 60. XX wieku. Opracowano tam dwa nowe rodzaje technik: techniki budowy układów scalonych i techniki budowy nowego typu firmy, zaprojektowanej do szybkiego wzrostu poprzez tworzenie nowych technologii. Techniki budowy układów scalonych szybko rozprzestrzeniły się do innych krajów. Ale techniki budowy startupów nie. Pięćdziesiąt lat później startupy są wszechobecne w Dolinie Krzemowej i powszechne w kilku innych miastach USA, ale w większości świata nadal są anomalią.
Częścią powodu – być może głównym powodem – dla którego startupy nie rozprzestrzeniły się tak szeroko jak Rewolucja Przemysłowa, jest ich społeczny charakter destrukcyjny. Chociaż przyniosła wiele zmian społecznych, Rewolucja Przemysłowa nie walczyła z zasadą, że większe jest lepsze. Wręcz przeciwnie: te dwie zasady pięknie się uzupełniały. Nowe firmy przemysłowe zaadaptowały zwyczaje istniejących dużych organizacji, takich jak wojsko i służba cywilna, a powstała hybryda działała dobrze. „Kapitanowie przemysłu” wydawali rozkazy „armiom robotników”, a wszyscy wiedzieli, co mają robić.
Startupom wydaje się, że idą bardziej pod prąd, społecznie. Trudno im prosperować w społeczeństwach ceniących hierarchię i stabilność, tak jak trudno było industrializacji prosperować w społeczeństwach rządzonych przez ludzi, którzy bezkarnie okradali klasę kupiecką. Ale istniało już kilka krajów poza tym etapem, gdy nastąpiła Rewolucja Przemysłowa. Tym razem nie wydaje się, aby było ich wiele gotowych.
Przypisy
[1] Jednym z dziwnych konsekwencji tego modelu było to, że zwykłym sposobem na zarabianie większych pieniędzy było zostanie menedżerem. To jedna z rzeczy, które naprawiają startupy.
[2] Istnieje wiele powodów, dla których amerykańskie firmy samochodowe radzą sobie znacznie gorzej niż japońskie firmy samochodowe, ale przynajmniej jeden z nich daje powód do optymizmu: amerykańscy absolwenci mają więcej opcji.
[3] Możliwe, że firmy pewnego dnia będą w stanie osiągnąć dużą sprzedaż bez zwiększania liczby pracowników, ale jeszcze nie jesteśmy daleko w tym trendzie.
[4] Lecuyer, Christophe, Making Silicon Valley, MIT Press, 2006.
Dziękuję Trevorowi Blackwellowi, Paulowi Buchheitowi, Jessice Livingston i Robertowi Morrisowi za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu.