Pochodzenie „Woke”
Styczeń 2025
Słowo „prig” (próżniak, świętoszek) nie jest już zbyt popularne, ale jeśli sprawdzisz jego definicję, wyda ci się znajoma. Definicja Google nie jest zła:
Osoba moralizująca w sposób usprawiedliwiający siebie, która zachowuje się tak, jakby była lepsza od innych.
To znaczenie słowa wywodzi się z XVIII wieku, a jego wiek jest ważną wskazówką: pokazuje, że chociaż „woke” jest zjawiskiem stosunkowo nowym, jest ono przejawem znacznie starszego zjawiska.
Istnieje pewien typ osoby, który przyciąga płytka, wymagająca forma czystości moralnej i która demonstruje swoją czystość, atakując każdego, kto łamie zasady. Każde społeczeństwo ma takich ludzi. Zmieniają się tylko zasady, których egzekwowania się podejmują. W wiktoriańskiej Anglii była to cnota chrześcijańska. W stalinowskiej Rosji był to ortodoksyjny marksizm-leninizm. Dla „woke” jest to sprawiedliwość społeczna.
Jeśli więc chcesz zrozumieć „woke”, pytanie, które powinieneś zadać, nie brzmi, dlaczego ludzie tak się zachowują. Każde społeczeństwo ma swoich „prigs”. Pytanie brzmi, dlaczego nasi „prigs” są „prigish” w odniesieniu do tych idei, w tym momencie. Aby na to odpowiedzieć, musimy zapytać, kiedy i gdzie zaczęło się „woke”.
Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: lata 80. XX wieku. „Woke” to druga, bardziej agresywna fala poprawności politycznej, która rozpoczęła się pod koniec lat 80., osłabła pod koniec lat 90., a następnie powróciła z zemstą na początku lat 2010., osiągając ostatecznie szczyt po zamieszkach w 2020 roku.
Czym dokładnie była poprawność polityczna? Często proszą mnie o zdefiniowanie tego terminu i „woke” osoby, które uważają, że są to bezsensowne etykiety, więc to zrobię. Oba mają tę samą definicję:
Agresywnie performatywne skupienie na sprawiedliwości społecznej.
Innymi słowy, są to ludzie będący „prigs” w kwestii sprawiedliwości społecznej. I to jest prawdziwy problem – performatywność, a nie sprawiedliwość społeczna. [0]
Rasizm, na przykład, jest prawdziwym problemem. Nie problemem w skali, jaką przypisują mu „woke”, ale prawdziwym problemem. Nie sądzę, aby rozsądna osoba temu zaprzeczyła. Problem z poprawnością polityczną nie polegał na tym, że skupiała się na grupach marginalizowanych, ale na płytkim, agresywnym sposobie, w jaki to robiła. Zamiast wychodzić w świat i po cichu pomagać członkom grup marginalizowanych, osoby poprawnie polityczne skupiały się na wciąganiu ludzi w kłopoty za używanie niewłaściwych słów do mówienia o nich.
Jeśli chodzi o to, gdzie zaczęła się poprawność polityczna, jeśli się nad tym zastanowić, prawdopodobnie już znasz odpowiedź. Czy zaczęła się poza uniwersytetami i rozprzestrzeniła się na nie z zewnętrznego źródła? Oczywiście nie; zawsze była najbardziej ekstremalna na uniwersytetach. Więc skąd się wzięła na uniwersytetach? Czy zaczęła się na matematyce, czy na naukach ścisłych, czy na inżynierii, i stamtąd rozprzestrzeniła się na nauki humanistyczne i społeczne? To zabawne obrazy, ale nie, oczywiście zaczęła się na naukach humanistycznych i społecznych.
Dlaczego tam? I dlaczego wtedy? Co działo się na uczelniach humanistycznych i społecznych w latach 80.?
Skuteczna teoria pochodzenia poprawności politycznej musi być w stanie wyjaśnić, dlaczego nie wydarzyło się to wcześniej. Dlaczego na przykład nie wydarzyło się to podczas ruchów protestacyjnych lat 60.? Dotyczyły one w dużej mierze tych samych kwestii. [1]
Powodem, dla którego protesty studenckie lat 60. nie doprowadziły do poprawności politycznej, było właśnie to – były to ruchy studenckie. Nie miały one żadnej realnej władzy. Studenci mogli dużo mówić o wyzwoleniu kobiet i czarnej sile, ale nie było to to, czego uczono ich na zajęciach. Jeszcze nie.
Ale na początku lat 70. protestujący studenci z lat 60. zaczęli kończyć swoje dysertacje i zostawać zatrudniani jako profesorowie. Na początku nie byli ani potężni, ani liczni. Ale gdy dołączali do nich kolejni ich rówieśnicy, a poprzednie pokolenie profesorów zaczęło przechodzić na emeryturę, stopniowo stali się i tym, i tym.
Powodem, dla którego poprawność polityczna zaczęła się na uczelniach humanistycznych i społecznych, było to, że te dziedziny oferowały więcej przestrzeni do wstrzykiwania polityki. Radykał z lat 60., który dostał pracę jako profesor fizyki, mógł nadal uczestniczyć w protestach, ale jego przekonania polityczne nie wpływały na jego pracę. Natomiast badania socjologiczne i literatura współczesna mogą być tak upolitycznione, jak tylko chcesz. [2]
Byłem świadkiem powstawania poprawności politycznej. Kiedy zacząłem studia w 1982 roku, jeszcze tego nie było. Studentki mogły protestować, jeśli ktoś powiedział coś, co uznały za seksistowskie, ale nikt nie był za to zgłaszany. Nadal tego nie było, kiedy zacząłem studia podyplomowe w 1986 roku. Z pewnością jednak było to zjawisko w 1988 roku, a na początku lat 90. wydawało się przenikać życie kampusu.
Co się stało? Jak protest stał się karą? Dlaczego koniec lat 80. był momentem, w którym protesty przeciwko szowinizmowi męskiemu (jak to się kiedyś nazywało) przekształciły się w formalne skargi do władz uniwersyteckich dotyczące seksizmu? Zasadniczo radykałowie z lat 60. zdobyli profesurę. Stali się establishmentem, przeciwko któremu protestowali dwie dekady wcześniej. Teraz byli w stanie nie tylko mówić o swoich ideach, ale także je egzekwować.
Nowy zestaw zasad moralnych do egzekwowania był ekscytującą wiadomością dla pewnego rodzaju studentów. Szczególnie ekscytujące było to, że mogli atakować profesorów. Pamiętam, że zauważyłem ten aspekt poprawności politycznej w tamtym czasie. Nie był to po prostu ruch studencki oddolny. To członkowie wydziału zachęcali studentów do atakowania innych członków wydziału. Pod tym względem przypominało to Rewolucję Kulturalną. To również nie był ruch oddolny; to Mao uwolnił młodsze pokolenie na swoich przeciwników politycznych. I faktycznie, kiedy Roderick MacFarquhar zaczął prowadzić zajęcia na temat Rewolucji Kulturalnej na Harvardzie pod koniec lat 80., wielu uważało to za komentarz do bieżących wydarzeń. Nie wiem, czy tak faktycznie było, ale ludzie tak myśleli, a to oznacza, że podobieństwa były oczywiste. [3]
Studenci college'u grają w „larp”. Taka jest ich natura. Zazwyczaj jest to nieszkodliwe. Ale „larpowanie” moralności okazało się zatrutą kombinacją. Rezultatem był rodzaj etykiety moralnej, powierzchownej, ale bardzo skomplikowanej. Wyobraź sobie, że musisz wyjaśnić życzliwemu przybyszowi z innej planety, dlaczego używanie zwrotu „people of color” jest uważane za szczególnie oświecone, ale mówienie „colored people” prowadzi do zwolnienia. I dlaczego dokładnie nie powinno się używać słowa „negro”, mimo że Martin Luther King używał go stale w swoich przemówieniach. Nie ma żadnych podstawowych zasad. Trzeba by mu po prostu dać długą listę zasad do zapamiętania. [4]
Niebezpieczeństwo tych zasad polegało nie tylko na tym, że tworzyły pola minowe dla nieostrożnych, ale także na tym, że ich złożoność sprawiała, iż były skutecznym substytutem cnoty. Ilekroć społeczeństwo ma koncepcję herezji i ortodoksji, ortodoksja staje się substytutem cnoty. Możesz być najgorszą osobą na świecie, ale dopóki jesteś ortodoksyjny, jesteś lepszy od wszystkich, którzy nie są. To sprawia, że ortodoksja jest bardzo atrakcyjna dla złych ludzi.
Ale aby działać jako substytut cnoty, ortodoksja musi być trudna. Jeśli wszystko, co musisz zrobić, aby być ortodoksyjnym, to nosić jakiś strój lub unikać mówienia pewnych słów, wszyscy wiedzą, jak to zrobić, a jedynym sposobem, aby wydawać się bardziej cnotliwym niż inni, jest bycie faktycznie cnotliwym. Płytkie, skomplikowane i często zmieniające się zasady poprawności politycznej sprawiały, że była ona doskonałym substytutem prawdziwej cnoty. A rezultatem był świat, w którym dobrzy ludzie, którzy nie nadążali za aktualnymi modami moralnymi, byli niszczeni przez ludzi, których charaktery przyprawiłyby cię o odrazę, gdybyś mógł je zobaczyć.
Jednym z głównych czynników sprzyjających wzrostowi poprawności politycznej był brak innych rzeczy, o które można by być moralnie czystym. Poprzednie pokolenia „prigs” były „prigish” głównie w kwestii religii i seksu. Ale wśród elity kulturalnej były to już martwe litery do lat 80.; jeśli byłeś religijny lub dziewica, było to coś, co raczej ukrywałeś, niż obnosiłeś. Tak więc ludzie, którzy lubią być egzekutorami moralnymi, byli pozbawieni rzeczy do egzekwowania. Nowy zestaw zasad był właśnie tym, na co czekali.
Co ciekawe, tolerancyjna strona lewicy lat 60. pomogła stworzyć warunki, w których zwyciężyła nietolerancyjna strona. Rozluźnione zasady społeczne propagowane przez starą, wyluzowaną lewicę hipisowską stały się dominującymi, przynajmniej wśród elity, i nie pozostawiło to niczego, wobec czego naturalnie nietolerancyjni mogliby być nietolerancyjni.
Innym potencjalnie przyczyniającym się czynnikiem był upadek imperium sowieckiego. Marksizm był popularnym obiektem czystości moralnej na lewicy, zanim poprawność polityczna wyłoniła się jako konkurent, ale ruchy prodemokratyczne w krajach bloku wschodniego odebrały mu większość blasku. Zwłaszcza upadek Muru Berlińskiego w 1989 roku. Nie można było być po stronie Stasi. Pamiętam, jak patrzyłem na wymierający dział studiów sowieckich w księgarni używanej w Cambridge pod koniec lat 80. i myślałem: „o czym teraz będą opowiadać ci ludzie?”. Jak się okazało, odpowiedź była tuż pod moim nosem.
Jedną z rzeczy, które zauważyłem w tamtym czasie podczas pierwszej fazy poprawności politycznej, było to, że była ona bardziej popularna wśród kobiet niż mężczyzn. Jak zauważyło wielu pisarzy (być może najtrafniej George Orwell), kobiety wydają się bardziej przyciągane niż mężczyźni do idei bycia egzekutorami moralnymi. Ale był inny, bardziej specyficzny powód, dla którego kobiety były egzekutorami poprawności politycznej. W tamtym czasie nastąpił wielki sprzeciw wobec molestowania seksualnego; połowa lat 80. była punktem, w którym definicja molestowania seksualnego została rozszerzona z jawnych zalotów seksualnych do tworzenia „wrogiego środowiska”. W obrębie uniwersytetów klasyczną formą oskarżenia było to, że studentka (kobieta) mówiła, że profesor sprawił, że „czuła się niekomfortowo”. Ale niejasność tego oskarżenia pozwoliła na rozszerzenie zakresu zakazanych zachowań o mówienie o heteronormatywnych ideach. Te również sprawiają, że ludzie czują się niekomfortowo. [5]
Czy było seksistowskie sugerowanie, że hipoteza większej zmienności samców Darwina mogłaby wyjaśniać pewne różnice w ludzkich osiągnięciach? Seksistowskie na tyle, by doprowadzić do zwolnienia Larry'ego Summersa ze stanowiska prezydenta Harvardu, najwyraźniej. Jedna kobieta, która słyszała wykład, w którym wspomniał o tej idei, powiedziała, że poczuła się „fizycznie chora” i musiała wyjść w połowie. Jeśli testem wrogiego środowiska jest to, jak ludzie się w nim czują, to z pewnością brzmi to jak takie środowisko. A jednak wydaje się prawdopodobne, że większa zmienność samców wyjaśnia część zmienności w ludzkich osiągnięciach. Więc co powinno zwyciężyć, komfort czy prawda? Z pewnością, jeśli prawda ma zwyciężyć gdziekolwiek, to na uniwersytetach; to jest ich specjalność; ale przez dekady, począwszy od końca lat 80., osoby poprawnie polityczne próbowały udawać, że ten konflikt nie istnieje. [6]
Poprawność polityczna wydawała się wypalić w drugiej połowie lat 90. Jednym z powodów, być może głównym, było to, że dosłownie stała się żartem. Oferowała bogaty materiał dla komików, którzy wykonali swoje zwykłe dezynfekujące działanie. Humor jest jedną z najpotężniejszych broni przeciwko wszelkiego rodzaju „priggishness”, ponieważ „prigs”, będąc pozbawieni humoru, nie potrafią odpowiedzieć w ten sam sposób. Humor pokonał wiktoriańską pruderię, a do 2000 roku wydawało się, że zrobił to samo z poprawnością polityczną.
Niestety, była to iluzja. W obrębie uniwersytetów żagary poprawności politycznej nadal jasno płonęły. W końcu siły, które ją stworzyły, nadal tam były. Profesorowie, którzy ją rozpoczęli, zostali teraz dziekanami i szefami wydziałów. A oprócz ich wydziałów istniało teraz wiele nowych, skupionych wyraźnie na sprawiedliwości społecznej. Studenci nadal byli głodni rzeczy, o które można by być moralnie czystym. I nastąpił wybuch liczby administratorów uniwersyteckich, z których wielu miało w swoich obowiązkach egzekwowanie różnych form poprawności politycznej.
Na początku lat 2010. żagary poprawności politycznej ponownie wybuchły płomieniem. Istniało kilka różnic między tą nową fazą a pierwotną. Była bardziej zjadliwa. Rozprzestrzeniła się dalej w realnym świecie, chociaż nadal najmocniej płonęła w obrębie uniwersytetów. I dotyczyła szerszej gamy grzechów. W pierwszej fazie poprawności politycznej ludzie byli oskarżani głównie o trzy rzeczy: seksizm, rasizm i homofobię (która w tamtym czasie była neologizmem stworzonym na potrzeby). Ale między wtedy a 2010 rokiem wiele osób spędziło dużo czasu na próbach wynalezienia nowych rodzajów -izmów i -fobii i sprawdzaniu, które z nich mogą się przyjąć.
Druga faza była, w wielu sensach, poprawnością polityczną, która przerodziła się w coś gorszego. Dlaczego wydarzyło się to wtedy? Moim zdaniem było to spowodowane rozwojem mediów społecznościowych, zwłaszcza Tumblr i Twitter, ponieważ jedną z najbardziej charakterystycznych cech drugiej fali poprawności politycznej był cancel mob (mob anulujący): mob wściekłych ludzi łączących się w mediach społecznościowych, aby doprowadzić kogoś do ostracyzmu lub zwolnienia. Rzeczywiście, ta druga fala poprawności politycznej była pierwotnie nazywana „kulturą anulowania”; nie zaczęto jej nazywać „woke” aż do lat 2020.
Jednym z aspektów mediów społecznościowych, który początkowo zaskoczył prawie wszystkich, była popularność oburzenia. Użytkownicy wydawali się lubić być oburzeni. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do tej idei teraz, że bierzemy ją za pewnik, ale naprawdę jest to dość dziwne. Bycie oburzonym nie jest przyjemnym uczuciem. Nie można by oczekiwać, że ludzie będą go szukać. Ale tak robią. A przede wszystkim chcą się nim dzielić. Przypadkowo prowadziłem forum od 2007 do 2014 roku, więc mogę faktycznie zmierzyć, jak bardzo chcą się nim dzielić: nasi użytkownicy byli około trzy razy bardziej skłonni do podniesienia oceny czegoś, jeśli ich to oburzało.
Ten zwrot ku oburzeniu nie był spowodowany „woke”. Jest to cecha inherentna mediów społecznościowych, a przynajmniej tego pokolenia. Ale sprawiło to, że media społecznościowe stały się idealnym mechanizmem do podsycania płomieni „woke”. [7]
Nie tylko publiczne sieci społecznościowe napędzały wzrost „woke”. Aplikacje do czatów grupowych były również kluczowe, zwłaszcza w ostatnim etapie, anulowaniu. Wyobraź sobie, że grupa pracowników próbująca zwolnić kogoś musiałaby to zrobić tylko za pomocą poczty elektronicznej. Trudno byłoby zorganizować mob. Ale gdy masz czat grupowy, moby tworzą się naturalnie.
Innym czynnikiem w tej drugiej fali poprawności politycznej był dramatyczny wzrost polaryzacji prasy. W erze druku gazety były ograniczone do bycia, lub przynajmniej wydawania się, politycznie neutralnymi. Domy towarowe, które zamieszczały reklamy w New York Times, chciały dotrzeć do wszystkich w regionie, zarówno liberalnych, jak i konserwatywnych, więc Times musiał służyć obu. Ale Times nie uważał tej neutralności za coś narzuconego. Przyjęli ją jako swój obowiązek jako paper of record – jako jedna z wielkich gazet, które miały być kronikami swoich czasów, relacjonując każdą wystarczająco ważną historię z neutralnego punktu widzenia.
Kiedy dorastałem, gazety urzędowe wydawały się ponadczasowymi, niemal świętymi instytucjami. Gazety takie jak New York Times i Washington Post cieszyły się ogromnym prestiżem, częściowo dlatego, że inne źródła wiadomości były ograniczone, ale także dlatego, że starały się być neutralne.
Niestety, okazało się, że gazeta urzędowa była w większości artefaktem ograniczeń narzuconych przez druk. [8] Kiedy twój rynek był określany przez geografię, musiałeś być neutralny. Ale publikowanie online umożliwiło – w rzeczywistości prawdopodobnie wymusiło – gazetom przejście do obsługi rynków definiowanych przez ideologię, a nie geografię. Większość tych, które pozostały w biznesie, podążyła w kierunku, w którym już się przechylały: na lewo. 11 października 2020 roku New York Times ogłosił, że „Gazeta przechodzi ewolucję od sztywnej gazety urzędowej do soczystego zbioru wspaniałych narracji”. [9] W międzyczasie pojawiły się również dziennikarze, którzy służyli prawicy. W ten sposób dziennikarstwo, które w poprzedniej epoce było jedną z wielkich sił centralizujących, stało się teraz jedną z wielkich sił polaryzujących.
Rozwój mediów społecznościowych i rosnąca polaryzacja dziennikarstwa wzajemnie się wzmacniały. W rzeczywistości pojawiła się nowa odmiana dziennikarstwa obejmująca pętlę przez media społecznościowe. Ktoś powiedziałby coś kontrowersyjnego w mediach społecznościowych. W ciągu kilku godzin stałoby się to wiadomością. Oburzeni czytelnicy następnie publikowaliby linki do artykułu w mediach społecznościowych, napędzając dalsze dyskusje online. Było to najtańsze źródło kliknięć, jakie można sobie wyobrazić. Nie trzeba było utrzymywać zagranicznych biur prasowych ani płacić za miesięczne dochodzenia. Wszystko, co trzeba było zrobić, to obserwować Twittera pod kątem kontrowersyjnych uwag i repostować je na swojej stronie, dodając kilka komentarzy, aby jeszcze bardziej podsycić czytelników.
Dla prasy istniały pieniądze w „woke”. Ale nie byli jedyni. To była jedna z największych różnic między dwiema falami poprawności politycznej: pierwsza była napędzana prawie wyłącznie przez amatorów, ale druga była często napędzana przez profesjonalistów. Dla niektórych była to cała praca. Do 2010 roku pojawiła się nowa klasa administratorów, których praca polegała zasadniczo na egzekwowaniu „woke”. Pełnili rolę podobną do komisarzy politycznych, którzy byli przypisani do organizacji wojskowych i przemysłowych w ZSRR: nie byli bezpośrednio w przepływie pracy organizacji, ale obserwowali z boku, aby zapewnić, że nic nieprawidłowego nie dzieje się podczas jej wykonywania. Tych nowych administratorów często można było rozpoznać po słowie „inclusion” (włączenie) w ich tytułach. W obrębie instytucji było to preferowane eufemizm dla „woke”; nowa lista zakazanych słów, na przykład, byłaby zazwyczaj nazywana „przewodnikiem po inkluzywnym języku”. [10]
Ta nowa klasa biurokratów realizowała „woke” agendę tak, jakby od tego zależały ich miejsca pracy, ponieważ tak było. Jeśli zatrudniasz ludzi do pilnowania określonego rodzaju problemów, znajdą je, ponieważ w przeciwnym razie nie ma uzasadnienia dla ich istnienia. [11] Ale ci biurokraci stanowili również drugie, a być może nawet większe niebezpieczeństwo. Wielu z nich było zaangażowanych w zatrudnianie i, jeśli to możliwe, starali się zapewnić, aby ich pracodawcy zatrudniali tylko osoby podzielające ich przekonania polityczne. Najbardziej rażącymi przykładami były nowe „oświadczenia DEI” (różnorodność, równość, włączenie), których niektóre uniwersytety zaczęły wymagać od kandydatów na wykładowców, dowodząc ich zaangażowania w „woke”. Niektóre uniwersytety używały tych oświadczeń jako wstępnego filtra i rozważały tylko kandydatów, którzy uzyskali na nich wystarczająco wysokie wyniki. W ten sposób nie zatrudniasz Einsteina; wyobraź sobie, kogo otrzymujesz.
Innym czynnikiem w rozwoju „woke” był ruch Black Lives Matter, który rozpoczął się w 2013 roku po uniewinnieniu białego mężczyzny, który zabił czarnego nastolatka na Florydzie. Ale to nie zapoczątkowało „woke”; było ono już w fazie rozwoju w 2013 roku.
Podobnie w przypadku ruchu Me Too, który nabrał tempa w 2017 roku po pierwszych doniesieniach prasowych o historii gwałtów Harvey'a Weinsteina. Przyspieszyło to „woke”, ale nie odegrało tej samej roli w jego zapoczątkowaniu, co wersja z lat 80. w zapoczątkowaniu poprawności politycznej.
Wybór Donalda Trumpa w 2016 roku również przyspieszył „woke”, szczególnie w prasie, gdzie oburzenie oznaczało teraz ruch. Trump przyniósł New York Times wiele pieniędzy: nagłówki podczas jego pierwszej administracji wspominały jego nazwisko z około czterokrotnie większą częstotliwością niż poprzednich prezydentów.
W 2020 roku zobaczyliśmy największy akcelerator ze wszystkich, po tym jak biały policjant udusił czarnego podejrzanego na nagraniu wideo. W tym momencie metaforyczny ogień stał się dosłowny, gdy gwałtowne protesty wybuchły w całej Ameryce. Ale z perspektywy czasu okazało się to szczytem „woke”, lub blisko tego. Według wszystkich dostępnych mi wskaźników, „woke” osiągnęło szczyt w 2020 lub 2021 roku.
„Woke” jest czasem opisywane jako wirus umysłowy. To, co czyni je wirusowym, to fakt, że definiuje nowe rodzaje niestosowności. Większość ludzi boi się niestosowności; nigdy nie są dokładnie pewni, jakie są zasady społeczne ani których mogą łamać. Zwłaszcza jeśli zasady szybko się zmieniają. A ponieważ większość ludzi już martwi się, że mogą łamać zasady, o których nie wiedzą, jeśli powiesz im, że łamią zasadę, ich domyślną reakcją jest uwierzenie ci. Zwłaszcza jeśli mówi im to wiele osób. Co z kolei jest przepisem na wykładniczy wzrost. Zeloci wymyślają nowe niestosowności, których należy unikać. Pierwsi, którzy je przyjmują, to inni zeloci, spragnieni nowych sposobów sygnalizowania swojej cnoty. Jeśli jest ich wystarczająco wielu, do początkowej grupy zelotów dołącza znacznie większa grupa, motywowana strachem. Nie próbują sygnalizować cnoty; po prostu próbują uniknąć kłopotów. W tym momencie nowa niestosowność jest już mocno ugruntowana. Ponadto jej sukces zwiększył tempo zmian w zasadach społecznych, co, pamiętajmy, jest jednym z powodów, dla których ludzie martwią się, jakie zasady mogą łamać. Cykl zatem przyspiesza. [12]
To, co jest prawdą dla jednostek, jest jeszcze bardziej prawdą dla organizacji. Zwłaszcza organizacji bez potężnego lidera. Takie organizacje robią wszystko w oparciu o „najlepsze praktyki”. Nie ma wyższego autorytetu; jeśli jakaś nowa „najlepsza praktyka” osiągnie masę krytyczną, muszą ją przyjąć. A w tym przypadku organizacja nie może zrobić tego, co zwykle robi w niepewności: opóźnić. Może teraz popełniać niestosowności! Dlatego zaskakująco łatwo jest małej grupie zelotów przejąć ten typ organizacji, opisując nowe niestosowności, których może być winna. [13]
Jak kiedykolwiek kończy się taki cykl? Ostatecznie prowadzi do katastrofy, a ludzie zaczynają mówić „dość”. Nadmierne ekscesy z 2020 roku sprawiły, że wiele osób tak powiedziało.
Od tego czasu „woke” jest w powolnym, ale ciągłym odwrocie. Dyrektorzy generalni firm, zaczynając od Briana Armstronga, otwarcie je odrzucili. Uniwersytety, na czele z University of Chicago i MIT, wyraźnie potwierdziły swoje zaangażowanie w wolność słowa. Twitter, który był prawdopodobnie centrum „woke”, został kupiony przez Elona Muska w celu jego neutralizacji, i wydaje się, że mu się to udało – i to nie, nawiasem mówiąc, przez cenzurowanie użytkowników lewicowych, tak jak Twitter cenzurował prawicowych, ale bez cenzurowania żadnych. [14] Konsumenci zdecydowanie odrzucili marki, które zbyt mocno weszły w „woke”. Marka Bud Light mogła zostać trwale uszkodzona przez to. Nie będę twierdził, że drugie zwycięstwo Trumpa w 2024 roku było referendum w sprawie „woke”; myślę, że wygrał, tak jak zawsze wygrywają kandydaci na prezydenta, ponieważ był bardziej charyzmatyczny; ale pogarda wyborców dla „woke” musiała pomóc.
Więc co teraz robimy? „Woke” jest już w odwrocie. Oczywiście powinniśmy mu pomóc. Jaki jest najlepszy sposób, aby to zrobić? A co ważniejsze, jak uniknąć trzeciego wybuchu? W końcu wydawało się, że umarło raz, ale wróciło gorsze niż kiedykolwiek.
W rzeczywistości istnieje jeszcze bardziej ambitny cel: czy istnieje sposób, aby zapobiec podobnemu wybuchowi agresywnie performatywnego moralizmu w przyszłości – nie tylko trzeciemu wybuchowi poprawności politycznej, ale następnej podobnej rzeczy? Ponieważ będzie następna rzecz. „Prigs” są „prigs” z natury. Potrzebują zasad, których należy przestrzegać i egzekwować, a teraz, gdy Darwin odciął ich tradycyjne źródło zasad, są stale głodni nowych. Potrzebują tylko kogoś, kto spotka ich w połowie drogi, definiując nowy sposób bycia moralnie czystym, a zobaczymy ponownie to samo zjawisko.
Zacznijmy od łatwiejszego problemu. Czy istnieje prosty, zasadniczy sposób radzenia sobie z „woke”? Myślę, że tak: używać zwyczajów, które już mamy w kontaktach z religią. „Woke” jest w istocie religią, tylko z Bogiem zastąpionym przez klasy chronione. To nawet nie pierwsza religia tego rodzaju; marksizm miał podobną formę, z Bogiem zastąpionym przez masy. [15] I już mamy ugruntowane zwyczaje w kontaktach z religią w organizacjach. Możesz wyrażać swoją własną tożsamość religijną i wyjaśniać swoje przekonania, ale nie możesz nazywać swoich współpracowników niewiernymi, jeśli się nie zgadzają, ani próbować zakazać im mówienia rzeczy sprzecznych z jej doktrynami, ani nalegać, aby organizacja przyjęła twoją jako swoją oficjalną religię.
Jeśli nie jesteśmy pewni, co zrobić z jakimkolwiek konkretnym przejawem „woke”, wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia z jakąś inną religią, na przykład chrześcijaństwem. Czy powinniśmy mieć ludzi w organizacjach, których praca polega na egzekwowaniu „woke” ortodoksji? Nie, ponieważ nie mielibyśmy ludzi, których praca polega na egzekwowaniu chrześcijańskiej ortodoksji. Czy powinniśmy cenzurować pisarzy lub naukowców, których prace są sprzeczne z „woke” doktrynami? Nie, ponieważ nie robilibyśmy tego ludziom, których prace były sprzeczne z nauczaniem chrześcijańskim. Czy kandydaci do pracy powinni być zobowiązani do pisania oświadczeń DEI? Oczywiście, że nie; wyobraź sobie pracodawcę wymagającego dowodu przekonań religijnych. Czy studenci i pracownicy powinni uczestniczyć w sesjach indoktrynacji „woke”, podczas których są zobowiązani do odpowiadania na pytania dotyczące ich przekonań w celu zapewnienia zgodności? Nie, ponieważ nie śmielibyśmy katechizować ludzi w ten sposób na temat ich religii. [16]
Nie należy czuć się źle z powodu niechęci do oglądania „woke” filmów, tak samo jak nie należy czuć się źle z powodu niechęci do słuchania chrześcijańskiego rocka. W moich dwudziestych latach kilkakrotnie przejechałem przez Amerykę, słuchając lokalnych stacji radiowych. Czasami zmieniałem stację i słyszałem nową piosenkę. Ale w momencie, gdy ktoś wspominał o Jezusie, ponownie zmieniałem stację. Nawet najmniejsza nuta kazania wystarczała, aby stracić zainteresowanie.
Ale z tego samego powodu nie powinniśmy automatycznie odrzucać wszystkiego, w co wierzą „woke”. Nie jestem chrześcijaninem, ale widzę, że wiele chrześcijańskich zasad jest dobrymi zasadami. Byłoby błędem odrzucić je wszystkie tylko dlatego, że nie podziela się religii, która je głosiła. Byłoby to coś, co zrobiłby religijny zelota.
Jeśli będziemy mieli prawdziwy pluralizm, myślę, że będziemy bezpieczni przed przyszłymi wybuchami „woke” nietolerancji. Samo „woke” nie zniknie. W przewidywalnej przyszłości nadal będą istniały grupy „woke” zelotów wymyślających nowe mody moralne. Kluczem jest nie pozwolić im traktować ich mod jako normatywnych. Mogą zmieniać to, co ich współwyznawcy mogą powiedzieć co kilka miesięcy, jeśli chcą, ale nie wolno im zmieniać tego, co my możemy powiedzieć. [17]
Bardziej ogólny problem – jak zapobiegać podobnym wybuchom agresywnie performatywnego moralizmu – jest oczywiście trudniejszy. Tutaj mamy do czynienia z ludzką naturą. Zawsze będą „prigs”. A w szczególności zawsze będą wśród nich egzekutorzy, agresywnie konformistyczni. Ci ludzie rodzą się tacy. Każde społeczeństwo ich ma. Więc najlepsze, co możemy zrobić, to trzymać ich w ryzach.
Agresywnie konformistyczni nie zawsze są w furii. Zazwyczaj po prostu egzekwują wszelkie przypadkowe zasady, które są najbliżej. Stają się niebezpieczni tylko wtedy, gdy jakaś nowa ideologia skieruje wielu z nich w tym samym kierunku naraz. Tak stało się podczas Rewolucji Kulturalnej, a w mniejszym stopniu (dzięki Bogu) w dwóch falach poprawności politycznej, których doświadczyliśmy.
Nie możemy pozbyć się agresywnie konformistycznych ludzi. [18] I nie moglibyśmy zapobiec tworzeniu nowych ideologii, które ich przyciągają, nawet gdybyśmy chcieli. Więc jeśli chcemy ich trzymać w ryzach, musimy to robić o jeden krok dalej. Na szczęście, kiedy agresywnie konformistyczni ludzie wpadają w szał, zawsze robią jedną rzecz, która ich zdradza: definiują nowe herezje, za które można karać. Więc najlepszym sposobem na ochronę przed przyszłymi wybuchami czegoś takiego jak „woke” jest posiadanie silnych przeciwciał przeciwko koncepcji herezji.
Powinniśmy mieć świadomą skłonność do nie definiowania nowych form herezji. Kiedykolwiek ktoś próbuje zakazać mówienia czegoś, co wcześniej mogliśmy powiedzieć, naszym pierwszym założeniem powinno być to, że się mylą. Tylko naszym pierwszym założeniem, oczywiście. Jeśli mogą udowodnić, że powinniśmy przestać to mówić, wtedy powinniśmy. Ale ciężar dowodu spoczywa na nich. W liberalnych demokracjach ludzie próbujący zapobiec czemuś, co ma zostać powiedziane, zazwyczaj twierdzą, że nie angażują się jedynie w cenzurę, ale próbują zapobiec jakiejś formie „szkody”. I może mają rację. Ale znowu, ciężar dowodu spoczywa na nich. Nie wystarczy twierdzić, że jest szkoda; muszą ją udowodnić.
Dopóki agresywnie konformistyczni nadal zdradzają się, zakazując herezji, zawsze będziemy w stanie zauważyć, kiedy wyrównają się za jakąś nową ideologią. A jeśli zawsze będziemy walczyć w tym momencie, z odrobiną szczęścia uda nam się ich powstrzymać.
Liczba prawdziwych rzeczy, których nie możemy powiedzieć, nie powinna rosnąć. Jeśli tak się stanie, coś jest nie tak.
Uwagi
[0] To nie było pierwotne znaczenie słowa „woke”, ale rzadko jest ono teraz używane w oryginalnym znaczeniu. Teraz pejoratywne znaczenie jest dominujące.
[1] Dlaczego radykałowie z lat 60. skupiali się na przyczynach, które ich dotyczyły? Jedna z osób, która recenzowała wersje tego eseju, wyjaśniła to tak dobrze, że poprosiłem o zgodę na cytowanie:
Protestujący studenci ze średniej klasy z Nowej Lewicy odrzucili lewicę socjalistyczną/marksistowską jako niehipsterską. Byli zainteresowani bardziej seksownymi formami ucisku odkrytymi przez analizę kulturową (Marcuse) i abstrakcyjną „Teorią”. Polityka pracy stała się sztywna i staromodna. Zajęło to kilka pokoleń. Widoczny brak zainteresowania ideologią „woke” klasą robotniczą jest znakiem rozpoznawczym. Takie fragmenty, które są, cóż, pozostałością starej lewicy, są anty-woke, a tymczasem faktyczna klasa robotnicza przesunęła się w stronę prawicy populistycznej i dała nam Trumpa. Trump i „woke” są kuzynami.
Średnio klasowe pochodzenie „woke” ułatwiło mu drogę przez instytucje, ponieważ nie był zainteresowany „przejęciem środków produkcji” (jak dziwnie brzmią teraz takie frazy), co szybko napotkałoby twardą władzę państwową i korporacyjną. Fakt, że „woke” wykazywało zainteresowanie tylko innymi rodzajami klas (rasa, płeć itp.), sygnalizował kompromis z istniejącą władzą: daj nam władzę w waszym systemie, a my obdarzymy was zasobem, który kontrolujemy – moralną prawością. Jako ideologiczny koń trojański do zdobycia kontroli nad dyskursem i instytucjami, udało mu się tam, gdzie bardziej ambitny program rewolucyjny by się nie powiódł.
[2] Pomogło to, że nauki humanistyczne i społeczne obejmowały również niektóre z największych i najłatwiejszych kierunków studiów licencjackich. Gdyby ruch polityczny miał zacząć się od studentów fizyki, nigdy nie ruszyłby z miejsca; byłoby ich zbyt mało, a oni nie mieliby wolnego czasu.
Na najlepszych uniwersytetach te kierunki studiów nie są już tak popularne jak kiedyś. Ankieta z 2022 roku wykazała, że tylko 7% studentów Harvardu planuje studiować języki angielskie, w porównaniu do prawie 30% w latach 70. Spodziewam się, że „woke” jest przynajmniej częściowo powodem; kiedy studenci rozważają studiowanie języka angielskiego, przypuszczalnie dlatego, że kochają słowo pisane, a nie dlatego, że chcą słuchać wykładów o rasizmie.
[3] Charakter „lalkarza i marionetki” poprawności politycznej stał się wyraźnie widoczny, gdy piekarnia w pobliżu Oberlin College została fałszywie oskarżona o dyskryminację rasową w 2016 roku. W późniejszym procesie cywilnym prawnicy piekarni przedstawili wiadomość tekstową od dziekana studentów Oberlin, Meredith Raimondo, która brzmiała: „Powiedziałabym, żeby uwolnić studentów, gdybym nie była przekonana, że trzeba to zostawić za nami”.
[4] „Woke” czasami twierdzą, że „woke” to po prostu traktowanie ludzi z szacunkiem. Ale gdyby tak było, byłaby to jedyna zasada, którą trzeba by zapamiętać, a to jest komicznie dalekie od prawdy. Mój młodszy syn lubi naśladować głosy, a pewnego razu, gdy miał około siedmiu lat, musiałem wyjaśnić, które akcenty można było wtedy bezpiecznie naśladować publicznie, a które nie. Zajęło to około dziesięciu minut, a ja nadal nie objąłem wszystkich przypadków.
[5] W 1986 roku Sąd Najwyższy orzekł, że tworzenie wrogiego środowiska pracy może stanowić dyskryminację płciową, co z kolei wpłynęło na uniwersytety poprzez Title IX. Sąd sprecyzował, że testem wrogiego środowiska było to, czy niepokoiłoby to rozsądną osobę, ale ponieważ dla profesora samo bycie przedmiotem skargi o molestowanie seksualne byłoby katastrofą, niezależnie od tego, czy skarżący był rozsądny, czy nie, w praktyce każdy żart lub uwaga w jakimkolwiek stopniu związana z seksem była teraz skutecznie zakazana. Oznaczało to, że wróciliśmy do wiktoriańskich kodeksów zachowania, kiedy istniała duża klasa rzeczy, których nie można było powiedzieć „w obecności pań”.
[6] Podobnie jak próbowali udawać, że nie ma konfliktu między różnorodnością a jakością. Ale nie można jednocześnie optymalizować dwóch rzeczy, które nie są identyczne. To, co faktycznie oznacza różnorodność, sądząc po sposobie użycia tego terminu, to proporcjonalna reprezentacja, a chyba że wybierasz grupę, której celem jest być reprezentatywną, jak respondentów ankiet, optymalizacja dla proporcjonalnej reprezentacji musi odbywać się kosztem jakości. Nie wynika to z niczego związanego z reprezentacją; to natura optymalizacji; optymalizacja dla x musi odbywać się kosztem y, chyba że x i y są identyczne.
[7] Być może społeczeństwa w końcu rozwiną przeciwciała na wirusowe oburzenie. Może byliśmy pierwszymi, którzy się z nim zetknęli, więc przeszło przez nas jak epidemia przez wcześniej izolowaną populację. Jestem dość pewien, że można by stworzyć nowe aplikacje społecznościowe, które byłyby mniej napędzane oburzeniem, a aplikacja tego typu miałaby dużą szansę na przejęcie użytkowników od istniejących, ponieważ najmądrzejsi ludzie mieliby tendencję do migracji do niej.
[8] Mówię „w większości”, ponieważ mam nadzieję, że neutralność dziennikarska powróci w jakiejś formie. Istnieje pewien rynek dla bezstronnych wiadomości, a chociaż może być mały, jest wartościowy. Bogaci i potężni chcą wiedzieć, co się naprawdę dzieje; tak stali się bogaci i potężni.
[9] Times dokonał tego doniosłego ogłoszenia bardzo nieformalnie, mimochodem w środku artykułu o reporterze Times, który został skrytykowany za niedokładność. Całkiem możliwe, że żaden starszy redaktor nawet tego nie zatwierdził. Ale w jakiś sposób odpowiednie jest, że ten konkretny wszechświat zakończył się jękiem, a nie hukiem.
[10] Gdy akronim DEI wychodzi z mody, wielu z tych biurokratów będzie próbowało działać w ukryciu, zmieniając swoje tytuły. Wygląda na to, że „belonging” (przynależność) będzie popularną opcją.
[11] Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego nasz system prawny obejmuje takie zabezpieczenia, jak rozdział prokuratora, sędziego i ławy przysięgłych, prawo do przeglądania dowodów i przesłuchiwania świadków oraz prawo do reprezentacji przez adwokata, to de facto równoległy system prawny ustanowiony przez Title IX czyni to aż nazbyt jasnym.
[12] Wynalazek nowych niestosowności jest najbardziej widoczny w szybkiej ewolucji „woke” nomenklatury. Jest to szczególnie irytujące dla mnie jako pisarza, ponieważ nowe nazwy są zawsze gorsze. Każde religijne obrzędy muszą być niewygodne i nieco absurdalne; inaczej poganie też by je robili. Więc „niewolnicy” stają się „osobami zniewolonymi”. Ale wyszukiwanie w sieci pokazuje nam wiodącą krawędź wzrostu moralnego w czasie rzeczywistym: jeśli wyszukasz „osoby doświadczające niewolnictwa”, znajdziesz w momencie pisania tego tekstu pięć legalnych prób użycia tego zwrotu, a nawet znajdziesz dwa dla „osoby doświadczające zniewolenia”.
[13] Organizacje, które robią wątpliwe rzeczy, są szczególnie zaniepokojone poprawnością, dlatego firmy tytoniowe i naftowe mają wyższe oceny ESG niż Tesla.
[14] Elon zrobił też coś innego, co przechyliło Twitter na prawo: dał większą widoczność płacącym użytkownikom. Płacący użytkownicy generalnie skłaniają się ku prawicy, ponieważ ludzie z dalekiej lewicy nie lubią Elona i nie chcą mu dawać pieniędzy. Elon prawdopodobnie wiedział, że tak się stanie. Z drugiej strony, ludzie z dalekiej lewicy mają tylko siebie winić; mogliby jutro ponownie przechylić Twitter na lewo, gdyby chcieli.
[15] Ma nawet, jak zauważyli James Lindsay i Peter Boghossian, koncepcję grzechu pierworodnego: przywileju. Co oznacza, że w przeciwieństwie do egalitarnej wersji chrześcijaństwa, ludzie mają różne stopnie tego. Sprawny fizycznie, heteroseksualny biały amerykański mężczyzna rodzi się z takim ciężarem grzechu, że tylko przez najbardziej pokorne pokutę może zostać zbawiony.
„Woke” dzieli też coś dość zabawnego z wieloma rzeczywistymi wersjami chrześcijaństwa: podobnie jak Bóg, ludzie, w imieniu których „woke” rzekomo działa, często odczuwają odrazę do rzeczy robionych w ich imieniu.
[16] Istnieje jeden wyjątek od większości tych zasad: rzeczywiste organizacje religijne. Jest rozsądne, aby nalegały na ortodoksję. Ale one z kolei powinny deklarować, że są organizacjami religijnymi. Uważane jest za podejrzane, gdy coś, co wygląda na zwykły biznes lub publikację, okazuje się być organizacją religijną.
[17] Nie chcę sprawiać wrażenia, że wycofanie „woke” będzie proste. Będą miejsca, w których walka nieuchronnie stanie się niechlujna – szczególnie na uniwersytetach, które wszyscy muszą dzielić, a które są obecnie najbardziej przeniknięte „woke” spośród wszystkich instytucji.
[18] Można jednak pozbyć się agresywnie konformistycznych ludzi w organizacji, a w wielu, jeśli nie w większości organizacji, byłoby to doskonałym pomysłem. Nawet garstka z nich może wyrządzić wiele szkód. Założę się, że poczujesz zauważalną poprawę, przechodząc od garstki do zera.
Podziękowania dla Sama Altmana, Bena Millera, Daniela Gackle'a, Robina Hansona, Jessiki Livingston, Grega Lukianoffa, Harja Taggar i Tima Urbana za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu.