Przewodnik dla studentów po startupach
Chcesz założyć startup? Zdobądź finansowanie od Y Combinator.
Październik 2006
(Ten esej pochodzi z wykładu na MIT.)
Do niedawna absolwenci mieli dwa wybory: podjąć pracę lub iść na studia podyplomowe. Myślę, że coraz częściej pojawi się trzecia opcja: założenie własnego startupu. Ale jak powszechne to będzie?
Jestem pewien, że domyślną ścieżką zawsze będzie podjęcie pracy, ale założenie startupu może stać się równie popularne jak studia podyplomowe. Pod koniec lat 90. moi przyjaciele profesorowie narzekali, że nie mogą zdobyć studentów podyplomowych, ponieważ wszyscy studenci pierwszego stopnia szli pracować dla startupów. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta sytuacja powróciła, ale z jedną różnicą: tym razem będą zakładać własne, zamiast pracować dla cudzych.
Najbardziej ambitni studenci w tym momencie zapytają: Po co czekać do ukończenia studiów? Dlaczego nie założyć startupu jeszcze na studiach? Właściwie, po co w ogóle iść na studia? Dlaczego zamiast tego nie założyć startupu?
Półtora roku temu wygłosiłem wykład, na którym powiedziałem, że średni wiek założycieli Yahoo, Google i Microsoft wynosił 24 lata, i że skoro studenci podyplomowi mogą zakładać startupy, to dlaczego nie studenci pierwszego stopnia? Cieszę się, że ująłem to w formie pytania, bo teraz mogę udawać, że nie było ono jedynie retoryczne. W tamtym czasie nie wyobrażałem sobie, dlaczego miałaby istnieć jakakolwiek dolna granica wieku dla założycieli startupów. Ukończenie studiów to biurokratyczna zmiana, a nie biologiczna. I z pewnością są studenci pierwszego stopnia tak samo kompetentni technicznie jak większość studentów podyplomowych. Dlaczego więc studenci pierwszego stopnia nie mieliby móc zakładać startupów tak samo jak studenci podyplomowi?
Teraz zdaję sobie sprawę, że coś się zmienia po ukończeniu studiów: tracisz ogromną wymówkę na wypadek porażki. Niezależnie od tego, jak skomplikowane jest twoje życie, zauważysz, że wszyscy inni, w tym twoja rodzina i przyjaciele, odrzucą wszystkie drobne szczegóły i będą cię postrzegać jako mającego tylko jedno zajęcie w danym momencie. Jeśli jesteś na studiach i masz letnią pracę polegającą na pisaniu oprogramowania, nadal jesteś postrzegany jako student. Natomiast jeśli ukończysz studia i podejmiesz pracę jako programista, zostaniesz natychmiast postrzegany przez wszystkich jako programista.
Problem z założeniem startupu, gdy jeszcze studiujesz, polega na tym, że istnieje wbudowany „wyjście awaryjne”. Jeśli założysz startup latem między drugim a trzecim rokiem studiów, dla wszystkich będzie to traktowane jako letnia praca. Więc jeśli nic z tego nie wyjdzie, trudno; wracasz na studia jesienią z innymi seniorami; nikt nie postrzega cię jako porażki, ponieważ twoim zajęciem jest student, a w tym się nie zawiodłeś. Natomiast jeśli założysz startup rok później, po ukończeniu studiów, dopóki nie zostaniesz przyjęty na studia podyplomowe jesienią, startup będzie postrzegany przez wszystkich jako twoje zajęcie. Jesteś teraz założycielem startupu, więc musisz w tym odnieść sukces.
Dla prawie każdego opinia rówieśników jest najpotężniejszym motywatorem ze wszystkich – potężniejszym nawet niż nominalny cel większości założycieli startupów, jakim jest bogacenie się. [1] Około miesiąca po każdym cyklu finansowania mamy wydarzenie zwane Prototype Day, podczas którego każdy startup prezentuje pozostałym, co do tej pory osiągnął. Można by pomyśleć, że nie potrzebują już żadnej dodatkowej motywacji. Pracują nad swoim fajnym nowym pomysłem; mają finansowanie na najbliższą przyszłość; i grają w grę z tylko dwoma wynikami: bogactwo lub porażka. Można by pomyśleć, że to wystarczy jako motywacja. A jednak perspektywa dema popycha większość z nich do gorączkowej aktywności.
Nawet jeśli zakładasz startup wyraźnie po to, by się wzbogacić, pieniądze, które możesz zdobyć, przez większość czasu wydają się dość teoretyczne. To, co napędza cię dzień po dniu, to niechęć do tego, by wyglądać źle.
Prawdopodobnie nie możesz tego zmienić. Nawet gdybyś mógł, nie sądzę, żebyś chciał; ktoś, komu naprawdę, naprawdę nie zależy na tym, co myślą o nim jego rówieśnicy, jest prawdopodobnie psychopatą. Więc najlepsze, co możesz zrobić, to potraktować tę siłę jak wiatr i odpowiednio ustawić swoją łódź. Jeśli wiesz, że twoi rówieśnicy będą cię popychać w jakimś kierunku, wybierz dobrych rówieśników i ustaw się tak, aby popychali cię w kierunku, który lubisz.
Ukończenie studiów zmienia dominujące wiatry, a te mają znaczenie. Założenie startupu jest tak trudne, że jest to trudna decyzja nawet dla tych, którym się udaje. Niezależnie od tego, jak wysoko leci startup, prawdopodobnie ma kilka liści przyklejonych do podwozia z tych drzew, które ledwo ominął na końcu pasa startowego. W tak wyrównanej grze najmniejszy wzrost sił przeciwko tobie może wystarczyć, aby przechylić cię na krawędź porażki.
Kiedy po raz pierwszy założyliśmy Y Combinator, zachęcaliśmy ludzi do zakładania startupów jeszcze na studiach. To częściowo dlatego, że Y Combinator zaczął jako rodzaj letniego programu. Zachowaliśmy kształt programu – wspólne kolacje raz w tygodniu okazują się dobrym pomysłem – ale teraz zdecydowaliśmy, że naszą oficjalną linią powinno być mówienie ludziom, aby poczekali, aż ukończą studia.
Czy to oznacza, że nie możesz założyć startupu na studiach? Wcale nie. Sam Altman, współzałożyciel Loopt, właśnie ukończył drugi rok studiów, kiedy go sfinansowaliśmy, a Loopt jest prawdopodobnie najbardziej obiecującym ze wszystkich startupów, jakie do tej pory sfinansowaliśmy. Ale Sam Altman to bardzo niezwykły facet. Pamiętam, że po około trzech minutach rozmowy z nim pomyślałem: „Ach, więc tak wyglądał Bill Gates, gdy miał 19 lat”.
Jeśli można założyć startup podczas studiów, dlaczego odradzamy ludziom? Z tego samego powodu, dla którego prawdopodobnie apokryficzny skrzypek, kiedykolwiek proszono go o ocenę gry kogoś innego, zawsze mówił, że nie mają wystarczająco dużo talentu, aby zostać profesjonalistą. Odniesienie sukcesu jako muzyk wymaga determinacji, a także talentu, więc ta odpowiedź okazuje się właściwą radą dla każdego. Ci, którzy są niepewni, wierzą w to i rezygnują, a ci, którzy są wystarczająco zdeterminowani, myślą: „niech ich diabli, i tak odniosę sukces”.
Zatem nasza oficjalna polityka polega teraz na finansowaniu tylko tych studentów pierwszego stopnia, których nie możemy odwieść. I szczerze mówiąc, jeśli nie jesteś pewien, powinieneś poczekać. To nie jest tak, że wszystkie możliwości założenia firm znikną, jeśli nie zrobisz tego teraz. Może okno dla jakiegoś pomysłu, nad którym pracujesz, się zamknie, ale to nie będzie ostatni pomysł, jaki będziesz miał. Na każdy pomysł, który się przeterminuje, pojawiają się nowe, które stają się wykonalne. Historycznie rzecz biorąc, możliwości zakładania startupów tylko rosły z czasem.
W takim razie, możesz zapytać, dlaczego nie poczekać dłużej? Dlaczego nie popracować przez jakiś czas, albo nie iść na studia podyplomowe, a potem założyć startup? I rzeczywiście, to może być dobry pomysł. Gdybym miał wybrać optymalny moment dla założycieli startupów, opierając się na tym, kogo najbardziej ekscytuje aplikowanie do nas, powiedziałbym, że prawdopodobnie jest to połowa dwudziestki. Dlaczego? Jakie przewagi ma ktoś w połowie dwudziestki nad kimś, kto ma 21 lat? I dlaczego nie starszy? Co mogą zrobić 25-latkowie, czego nie mogą 32-latkowie? Okazuje się, że są to pytania warte zbadania.
Plusy
Jeśli założysz startup wkrótce po studiach, będziesz młodym założycielem według obecnych standardów, więc powinieneś znać względne zalety młodych założycieli. Nie są one takie, jakich można by się spodziewać. Jako młody założyciel twoje mocne strony to: wytrzymałość, ubóstwo, brak korzeni, koledzy i ignorancja.
Znaczenie wytrzymałości nie powinno dziwić. Jeśli słyszałeś cokolwiek o startupach, prawdopodobnie słyszałeś o długich godzinach pracy. Z tego, co wiem, są one uniwersalne. Nie potrafię sobie przypomnieć żadnego udanego startupu, którego założyciele pracowaliby od 9 do 17. A młodzi założyciele muszą szczególnie pracować długie godziny, ponieważ prawdopodobnie nie są tak wydajni, jak będą później.
Twoja druga zaleta, ubóstwo, może nie brzmieć jak zaleta, ale jest ogromną zaletą. Ubóstwo oznacza, że możesz żyć tanio, a to jest krytycznie ważne dla startupów. Prawie każdy startup, który upada, upada z powodu braku pieniędzy. To trochę mylące tak to ujmować, ponieważ zazwyczaj istnieje jakaś inna podstawowa przyczyna. Ale niezależnie od źródła twoich problemów, niski wskaźnik spalania daje ci więcej możliwości na ich przezwyciężenie. A ponieważ większość startupów na początku popełnia wszelkiego rodzaju błędy, posiadanie przestrzeni na ich naprawienie jest cenne.
Większość startupów kończy robiąc coś innego niż planowały. Sposób, w jaki odnoszące sukcesy startupy znajdują coś, co działa, polega na próbowaniu rzeczy, które nie działają. Więc najgorsze, co możesz zrobić w startupie, to mieć sztywny, z góry ustalony plan, a następnie zacząć wydawać dużo pieniędzy na jego realizację. Lepiej działać tanio i dać swoim pomysłom czas na ewolucję.
Niedawni absolwenci mogą żyć praktycznie za nic, a to daje im przewagę nad starszymi założycielami, ponieważ główny koszt w startupach technologicznych to ludzie. Facet z dziećmi i kredytem hipotecznym jest w prawdziwej niekorzystnej sytuacji. To jeden z powodów, dla których postawiłbym na 25-latka ponad 32-latka. 32-latek prawdopodobnie jest lepszym programistą, ale prawdopodobnie ma też znacznie droższe życie. Natomiast 25-latek ma pewne doświadczenie zawodowe (więcej o tym później), ale może żyć tak tanio jak student pierwszego stopnia.
Robert Morris i ja mieliśmy odpowiednio 29 i 30 lat, kiedy zakładaliśmy Viaweb, ale na szczęście nadal żyliśmy jak 23-latkowie. Oboje mieliśmy mniej więcej zero aktywów. Chciałbym mieć kredyt hipoteczny, ponieważ oznaczałoby to, że mam dom. Ale z perspektywy czasu posiadanie niczego okazało się wygodne. Nie byłem związany i byłem przyzwyczajony do taniego życia.
Jeszcze ważniejsze niż tanie życie jest jednak tanie myślenie. Jednym z powodów, dla których Apple II był tak popularny, był jego niski koszt. Sam komputer był tani, a do przechowywania danych używał tanich, gotowych urządzeń peryferyjnych, takich jak magnetofon kasetowy, a jako monitor telewizora. I wiesz dlaczego? Ponieważ Woz zaprojektował ten komputer dla siebie, a nie mógł sobie pozwolić na nic więcej.
My również skorzystaliśmy z tego samego zjawiska. Nasze ceny były śmiało niskie jak na tamte czasy. Najwyższy poziom usługi kosztował 300 dolarów miesięcznie, co było rzędem wielkości poniżej normy. Z perspektywy czasu był to mądry ruch, ale nie zrobiliśmy tego, bo byliśmy mądrzy. 300 dolarów miesięcznie wydawało nam się dużą kwotą. Podobnie jak Apple, stworzyliśmy coś niedrogiego, a przez to popularnego, po prostu dlatego, że byliśmy biedni.
Wiele startupów ma taką formę: ktoś przychodzi i tworzy coś za dziesiątą lub setną część tego, co kiedyś kosztowało, a istniejący gracze nie mogą nadążyć, ponieważ nawet nie chcą myśleć o świecie, w którym jest to możliwe. Tradycyjni operatorzy telekomunikacji międzymiastowej, na przykład, nawet nie chcieli myśleć o VoIP. (I tak nadchodził.) Bieda pomaga w tej grze, ponieważ twój własny osobisty uprzedzenie wskazuje w tym samym kierunku, w którym ewoluuje technologia.
Zalety braku korzeni są podobne do zalet ubóstwa. Kiedy jesteś młody, jesteś bardziej mobilny – nie tylko dlatego, że nie masz domu ani wielu rzeczy, ale także dlatego, że jest mniej prawdopodobne, że będziesz miał poważne związki. Okazuje się, że to ważne, ponieważ wiele startupów wiąże się z tym, że ktoś się przeprowadza.
Na przykład założyciele Kiko są teraz w drodze do Bay Area, aby założyć swój kolejny startup. To lepsze miejsce dla tego, co chcą robić. I łatwo było im podjąć decyzję o wyjeździe, ponieważ, o ile wiem, żadne z nich nie ma poważnej dziewczyny, a wszystko, co posiadają, zmieści się w jednym samochodzie – a dokładniej, albo zmieści się w jednym samochodzie, albo jest na tyle tandetne, że nie przeszkadza im zostawić tego za sobą.
Oni przynajmniej byli w Bostonie. Co by było, gdyby byli w Nebrasce, jak Evan Williams w ich wieku? Ktoś niedawno napisał, że wadą Y Combinator jest to, że trzeba się przeprowadzić, aby wziąć udział. Nie mogło być inaczej. Rodzaj rozmów, które prowadzimy z założycielami, musimy prowadzić osobiście. Finansujemy kilkanaście startupów na raz i nie możemy być w kilkunastu miejscach jednocześnie. Ale nawet gdybyśmy mogli w jakiś magiczny sposób uratować ludzi przed przeprowadzką, nie zrobilibyśmy tego. Nie zrobilibyśmy przysługi założycielom, pozwalając im zostać w Nebrasce. Miejsca, które nie są centrami startupowymi, są toksyczne dla startupów. Można to wywnioskować z pośrednich dowodów. Można wywnioskować, jak trudno jest założyć startup w Houston, Chicago czy Miami, z mikroskopijnie małej liczby, per capita, które tam odnoszą sukces. Nie wiem dokładnie, co tłumi wszystkie startupy w tych miastach – prawdopodobnie sto subtelnych drobiazgów – ale coś musi być. [2]
Może się to zmieni. Może rosnąca taniość startupów oznacza, że będą mogły przetrwać wszędzie, zamiast tylko w najbardziej gościnnych środowiskach. Może 37signals jest wzorem na przyszłość. Ale może nie. Historycznie zawsze istniały pewne miasta, które były centrami pewnych branż, a jeśli nie byłeś w jednym z nich, byłeś w niekorzystnej sytuacji. Więc moje przypuszczenie jest takie, że 37signals to anomalia. Patrzymy tu na wzorzec znacznie starszy niż „Web 2.0”.
Być może powodem, dla którego więcej startupów per capita powstaje w Bay Area niż w Miami, jest po prostu to, że jest tam więcej ludzi typu założyciela. Udane startupy są prawie nigdy nie zakładane przez jedną osobę. Zazwyczaj zaczynają się od rozmowy, podczas której ktoś wspomina, że coś byłoby dobrym pomysłem na firmę, a jego przyjaciel mówi: „Tak, to dobry pomysł, spróbujmy”. Jeśli brakuje ci tej drugiej osoby, która mówi „spróbujmy”, startup nigdy nie powstaje. I to jest kolejny obszar, w którym studenci pierwszego stopnia mają przewagę. Są otoczeni przez ludzi chętnych do powiedzenia tego. Na dobrej uczelni jesteś skoncentrowany razem z wieloma innymi ambitnymi i technicznie uzdolnionymi ludźmi – prawdopodobnie bardziej skoncentrowany niż kiedykolwiek będziesz ponownie. Jeśli twoje jądro wyrzuci neutron, jest duża szansa, że trafi on w inne jądro.
Numer jeden pytanie, które ludzie zadają nam w Y Combinator: Gdzie mogę znaleźć współzałożyciela? To największy problem dla kogoś, kto zakłada startup w wieku 30 lat. Kiedy byli na studiach, znali wielu dobrych współzałożycieli, ale do 30 roku życia albo stracili z nimi kontakt, albo ci ludzie są związani pracą, której nie chcą opuszczać.
Viaweb był pod tym względem również anomalią. Chociaż byliśmy stosunkowo starzy, nie byliśmy związani imponującymi pracami. Ja próbowałem być artystą, co nie jest zbyt ograniczające, a Robert, chociaż miał 29 lat, nadal studiował podyplomowo z powodu małej przerwy w karierze akademickiej w 1988 roku. Więc można argumentować, że Robak umożliwił powstanie Viaweb. W przeciwnym razie Robert byłby młodszym profesorem w tym wieku i nie miałby czasu na pracę nad szalonymi projektami spekulacyjnymi ze mną.
Na większość pytań, które ludzie zadają Y Combinator, mamy jakąś odpowiedź, ale nie na pytanie o współzałożyciela. Nie ma dobrej odpowiedzi. Współzałożyciele naprawdę powinni być ludźmi, których już znasz. I zdecydowanie najlepszym miejscem do ich poznania są studia. Masz dużą próbę inteligentnych ludzi; możesz porównać, jak wszyscy radzą sobie z identycznymi zadaniami; a życie każdego jest dość płynne. Wiele startupów wyrasta ze szkół z tego powodu. Google, Yahoo i Microsoft, między innymi, zostały założone przez ludzi, którzy poznali się na studiach. (W przypadku Microsoftu była to szkoła średnia.)
Wielu studentów uważa, że powinni poczekać i zdobyć trochę więcej doświadczenia, zanim założą firmę. Przy pozostałych równych warunkach, powinni. Ale pozostałe warunki nie są tak równe, jak się wydaje. Większość studentów nie zdaje sobie sprawy, jak bogaci są w najrzadszy składnik startupów, jakim są współzałożyciele. Jeśli poczekasz zbyt długo, możesz odkryć, że twoi przyjaciele są teraz zaangażowani w jakiś projekt, którego nie chcą porzucić. Im są lepsi, tym bardziej prawdopodobne jest, że tak się stanie.
Jednym ze sposobów złagodzenia tego problemu może być aktywne planowanie startupu podczas zdobywania tych n lat doświadczenia. Jasne, idź i zdobądź pracę lub idź na studia podyplomowe lub cokolwiek innego, ale spotykajcie się regularnie, aby knuć, aby pomysł założenia startupu pozostał żywy w umysłach wszystkich. Nie wiem, czy to działa, ale spróbować nie zaszkodzi.
Pomocne byłoby po prostu uświadomienie sobie, jaką przewagę macie jako studenci. Niektórzy z waszych kolegów prawdopodobnie zostaną odnoszącymi sukcesy założycielami startupów; na dobrej uczelni technicznej jest to niemal pewne. Więc którzy? Gdybym był wami, szukałbym ludzi, którzy są nie tylko inteligentni, ale i nieuleczalni budowniczowie. Szukajcie ludzi, którzy ciągle zaczynają projekty i przynajmniej niektóre z nich kończą. Tego właśnie szukamy. Przede wszystkim, ponad kwalifikacje akademickie, a nawet pomysł, z którym aplikujecie, szukamy ludzi, którzy budują rzeczy.
Innym miejscem, gdzie spotykają się współzałożyciele, jest praca. Mniej niż na studiach, ale są rzeczy, które możesz zrobić, aby zwiększyć szanse. Najważniejsze, oczywiście, to pracować gdzieś, gdzie jest wielu inteligentnych, młodych ludzi. Innym jest praca w firmie zlokalizowanej w centrum startupowym. Łatwiej będzie namówić współpracownika do odejścia z tobą w miejscu, gdzie dzieje się wiele startupów.
Możesz również przyjrzeć się umowie o pracę, którą podpisujesz przy zatrudnieniu. Większość z nich będzie zawierać klauzulę, że wszelkie pomysły, które przyjdą ci do głowy podczas pracy w firmie, należą do niej. W praktyce trudno jest komukolwiek udowodnić, jakie pomysły miałeś i kiedy, więc granica jest wyznaczana na kodzie. Jeśli zamierzasz założyć startup, nie pisz żadnego kodu, gdy jesteś jeszcze zatrudniony. Lub przynajmniej wyrzuć cały kod, który napisałeś, gdy byłeś jeszcze zatrudniony, i zacznij od nowa. To nie tyle dlatego, że twój pracodawca się dowie i pozwie cię. Nie dojdzie do tego; inwestorzy lub nabywcy lub (jeśli masz tyle szczęścia) subemitenci złapią cię pierwsi. Między t = 0 a momentem zakupu jachtu, ktoś zapyta, czy jakikolwiek twój kod prawnie należy do kogoś innego, a ty musisz być w stanie odpowiedzieć „nie”. [3]
Najbardziej wygórowaną umową pracowniczą, jaką do tej pory widziałem, jest umowa Amazon. Oprócz zwykłych klauzul dotyczących posiadania twoich pomysłów, nie możesz być również założycielem startupu, który ma innego założyciela, który pracował w Amazon – nawet jeśli go nie znałeś lub nawet nie pracowałeś tam w tym samym czasie. Podejrzewam, że mieliby trudności z egzekwowaniem tego, ale to zły znak, że nawet próbują. Jest wiele innych miejsc pracy; możesz równie dobrze wybrać takie, które pozostawia więcej twoich opcji otwartych.
Jeśli chodzi o fajne miejsca pracy, jest oczywiście Google. Ale zauważam coś lekko przerażającego w Google: z Google nie wychodzi zero startupów. Pod tym względem jest to czarna dziura. Ludzie wydają się zbyt bardzo lubić pracę w Google, aby odejść. Więc jeśli masz nadzieję pewnego dnia założyć startup, dotychczasowe dowody sugerują, że nie powinieneś tam pracować.
Zdaję sobie sprawę, że to brzmi dziwnie. Jeśli sprawiają, że twoje życie jest tak dobre, że nie chcesz odchodzić, dlaczego nie pracować tam? Ponieważ, w efekcie, prawdopodobnie osiągasz lokalne maksimum. Potrzebujesz pewnej energii aktywacji, aby rozpocząć startup. Więc pracodawca, który jest dość przyjemny do pracy, może cię uśpić, abyś został na czas nieokreślony, nawet jeśli odejście byłoby dla ciebie zyskiem netto. [4]
Najlepszym miejscem do pracy, jeśli chcesz założyć startup, jest prawdopodobnie startup. Oprócz tego, że jest to odpowiednie doświadczenie, w ten czy inny sposób szybko się skończy. Albo skończysz jako bogaty, w którym przypadku problem rozwiązany, albo startup zostanie kupiony, w którym przypadku zacznie być nieprzyjemnie tam pracować i łatwo będzie odejść, albo, co najbardziej prawdopodobne, rzecz wybuchnie i znów będziesz wolny.
Twoja ostatnia zaleta, ignorancja, może nie brzmieć zbyt użytecznie. Celowo użyłem kontrowersyjnego słowa; można by równie dobrze nazwać to niewinnością. Ale wydaje się, że jest to potężna siła. Moja współzałożycielka Y Combinator, Jessica Livingston, ma właśnie opublikować książkę z wywiadami z założycielami startupów i zauważyłem w nich niezwykły wzorzec. Jeden po drugim mówili, że gdyby wiedzieli, jak trudne to będzie, byliby zbyt zastraszeni, by zacząć.
Ignorancja może być użyteczna, gdy jest przeciwwagą dla innych form głupoty. Jest użyteczna przy zakładaniu startupów, ponieważ jesteś zdolny do więcej, niż sobie wyobrażasz. Zakładanie startupów jest trudniejsze niż myślisz, ale jesteś też zdolny do więcej, niż myślisz, więc to się równoważy.
Większość ludzi patrzy na firmę taką jak Apple i myśli: jak mógłbym kiedykolwiek stworzyć coś takiego? Apple to instytucja, a ja jestem tylko człowiekiem. Ale każda instytucja była kiedyś tylko garstką ludzi w pokoju, którzy zdecydowali się coś rozpocząć. Instytucje są wymyślone i wymyślone przez ludzi nie różniących się od ciebie.
Nie mówię, że każdy mógłby założyć startup. Jestem pewien, że większość ludzi nie mogłaby; nie wiem wiele o ogólnej populacji. Kiedy przechodzimy do grup, które dobrze znam, takich jak hakerzy, mogę powiedzieć precyzyjniej. Na najlepszych uczelniach zgaduję, że nawet jedna czwarta studentów informatyki mogłaby zostać założycielami startupów, gdyby chcieli.
To „gdyby chcieli” jest ważnym zastrzeżeniem – tak ważnym, że prawie oszustwem jest dodawanie tego w ten sposób – ponieważ gdy tylko przekroczysz pewien próg inteligencji, który większość studentów informatyki na najlepszych uczelniach już przekroczyła, decydującym czynnikiem w tym, czy odniesiesz sukces jako założyciel, jest to, jak bardzo tego chcesz. Nie musisz być aż tak mądry. Jeśli nie jesteś geniuszem, po prostu załóż startup w jakiejś nieatrakcyjnej dziedzinie, gdzie będziesz miał mniejszą konkurencję, na przykład oprogramowanie dla działów zasobów ludzkich. Wybrałem ten przykład losowo, ale czuję się bezpiecznie, przewidując, że cokolwiek teraz mają, nie wymagałoby geniuszu, aby zrobić lepiej. Jest wielu ludzi pracujących nad nudnymi rzeczami, którzy desperacko potrzebują lepszego oprogramowania, więc niezależnie od tego, jak bardzo uważasz, że ustępujesz Larry’emu i Sergeyowi, możesz obniżyć „fajność” pomysłu wystarczająco, aby to zrekompensować.
Oprócz tego, że ignorancja zapobiega zastraszeniu, czasami może pomóc ci odkryć nowe pomysły. Steve Wozniak ujął to bardzo mocno:
Wszystkie najlepsze rzeczy, które zrobiłem w Apple, wynikały z (a) braku pieniędzy i (b) tego, że nigdy wcześniej tego nie robiłem. Wszystko, co wprowadziliśmy, co było naprawdę świetne, nigdy wcześniej tego nie robiłem.
Kiedy nic nie wiesz, musisz sam wymyślać rzeczy na nowo, a jeśli jesteś mądry, twoje nowe wynalazki mogą być lepsze od tego, co było wcześniej. Jest to szczególnie prawdziwe w dziedzinach, w których zasady się zmieniają. Wszystkie nasze pomysły dotyczące oprogramowania zostały opracowane w czasach, gdy procesory były wolne, a pamięci i dyski były niewielkie. Kto wie, jakie przestarzałe założenia są osadzone w konwencjonalnej mądrości? A sposób, w jaki te założenia zostaną naprawione, nie polega na ich jawnej de alokacji, ale na czymś bardziej przypominającym zbieranie śmieci. Ktoś ignorancki, ale mądry, przyjdzie i wymyśli wszystko na nowo, a w tym procesie po prostu nie powtórzy pewnych istniejących pomysłów.
Minusy
Dość o zaletach młodych założycieli. A co z wadami? Zacznę od tego, co idzie nie tak i spróbuję prześledzić to do pierwotnych przyczyn.
Co idzie nie tak z młodymi założycielami, to to, że tworzą rzeczy, które wyglądają jak projekty zaliczeniowe. Dopiero niedawno sami to zrozumieliśmy. Zauważyliśmy wiele podobieństw między startupami, które wydawały się pozostawać w tyle, ale nie mogliśmy tego ująć w słowa. W końcu zdaliśmy sobie sprawę, co to było: tworzyli projekty zaliczeniowe.
Ale co to właściwie znaczy? Co jest złego w projektach zaliczeniowych? Jaka jest różnica między projektem zaliczeniowym a prawdziwym startupem? Gdybyśmy mogli odpowiedzieć na to pytanie, byłoby to przydatne nie tylko dla przyszłych założycieli startupów, ale także dla studentów w ogóle, ponieważ bylibyśmy o krok od wyjaśnienia tajemnicy tak zwanego „prawdziwego świata”.
Wydaje się, że w projektach zaliczeniowych brakuje dwóch głównych rzeczy: (1) iteracyjnej definicji rzeczywistego problemu i (2) intensywności.
Pierwsza jest prawdopodobnie nieunikniona. Projekty zaliczeniowe nieuchronnie będą rozwiązywać fałszywe problemy. Po pierwsze, prawdziwe problemy są rzadkie i cenne. Gdyby profesor chciał, aby studenci rozwiązywali prawdziwe problemy, stanąłby przed tym samym paradoksem, co ktoś próbujący podać przykład jakiegokolwiek „paradygmatu”, który zastąpi Model Standardowy fizyki. Może coś takiego istnieje, ale gdybyś mógł wymyślić przykład, byłbyś uprawniony do Nagrody Nobla. Podobnie, dobrych nowych problemów nie można zdobyć na życzenie.
W technologii trudność jest potęgowana przez fakt, że prawdziwe startupy zazwyczaj odkrywają problem, który rozwiązują, w procesie ewolucji. Ktoś ma pomysł na coś; buduje to; i w ten sposób (i prawdopodobnie tylko w ten sposób) zdaje sobie sprawę, że problem, który powinien rozwiązywać, jest inny. Nawet gdyby profesor pozwolił ci zmieniać opis projektu w locie, nie ma na to wystarczająco dużo czasu w college’u, ani rynku, który dostarczałby presji ewolucyjnej. Więc projekty zaliczeniowe są głównie o implementacji, która jest najmniejszym z twoich problemów w startupie.
Nie chodzi tylko o to, że w startupie pracujesz nad pomysłem, jak również nad implementacją. Sama implementacja jest inna. Jej głównym celem jest dopracowanie pomysłu. Często jedyną wartością większości rzeczy, które budujesz w ciągu pierwszych sześciu miesięcy, jest to, że udowadniają one, że twój początkowy pomysł był błędny. A to jest niezwykle cenne. Jeśli jesteś wolny od błędnego przekonania, które nadal podzielają wszyscy inni, jesteś w potężnej pozycji. Ale nie myślisz w ten sposób o projekcie zaliczeniowym. Udowodnienie, że twój początkowy plan był błędny, po prostu dałoby ci złą ocenę. Zamiast budować rzeczy do wyrzucenia, zazwyczaj chcesz, aby każda linia kodu przyczyniała się do ostatecznego celu, jakim jest pokazanie, że wykonałeś dużo pracy.
To prowadzi do naszej drugiej różnicy: sposobu mierzenia projektów zaliczeniowych. Profesorowie zazwyczaj oceniają cię na podstawie odległości między punktem wyjścia a obecnym stanem. Jeśli ktoś osiągnął dużo, powinien dostać dobrą ocenę. Ale klienci będą cię oceniać z drugiej strony: odległość pozostała między tym, gdzie jesteś teraz a funkcjami, których potrzebują. Rynek nie dba o to, jak ciężko pracowałeś. Użytkownicy po prostu chcą, aby twoje oprogramowanie robiło to, czego potrzebują, a inaczej dostajesz zero. To jedna z najbardziej charakterystycznych różnic między szkołą a światem rzeczywistym: nie ma nagrody za dobre starania. W rzeczywistości całe pojęcie „dobrego wysiłku” to fałszywy pomysł, który dorośli wymyślili, aby zachęcić dzieci. Nie występuje on w naturze.
Takie kłamstwa wydają się być pomocne dla dzieci. Ale niestety, kiedy kończysz studia, nie dostajesz listy wszystkich kłamstw, które ci mówiono podczas edukacji. Musisz się ich pozbyć poprzez kontakt z prawdziwym światem. I dlatego tak wiele ofert pracy wymaga doświadczenia zawodowego. Nie rozumiałem tego, gdy byłem na studiach. Wiedziałem, jak programować. W rzeczywistości potrafiłem programować lepiej niż większość ludzi, którzy robili to zawodowo. Czym więc było to tajemnicze „doświadczenie zawodowe” i dlaczego go potrzebowałem?
Teraz wiem, czym jest, a część zamieszania jest gramatyczna. Opisywanie tego jako „doświadczenie zawodowe” sugeruje, że jest to jak doświadczenie w obsłudze pewnego rodzaju maszyny lub używaniu pewnego języka programowania. Ale tak naprawdę doświadczenie zawodowe odnosi się nie do jakiejś konkretnej wiedzy specjalistycznej, ale do wyeliminowania pewnych nawyków pozostałych po dzieciństwie.
Jedną z definiujących cech dzieci jest to, że się wycofują. Kiedy jesteś dzieckiem i stajesz przed trudnym zadaniem, możesz płakać i mówić „nie dam rady”, a oni nie zmuszą cię do tego. Oczywiście, nikt nie może cię zmusić do niczego w dorosłym świecie. Zamiast tego cię zwalniają. A zmotywowany tym, odkrywasz, że możesz zrobić znacznie więcej, niż sobie wyobrażałeś. Więc jedną z rzeczy, których pracodawcy oczekują od kogoś z „doświadczeniem zawodowym”, jest wyeliminowanie odruchu wycofywania się – zdolność do wykonania zadań, bez wymówek.
Drugą rzeczą, którą zyskujesz dzięki doświadczeniu zawodowemu, jest zrozumienie, czym jest praca, a w szczególności, jak jest ona z natury okropna. Fundamentalnie równanie jest brutalne: musisz spędzać większość swoich godzin czuwania robiąc coś, czego chce ktoś inny, albo głodować. Jest kilka miejsc, gdzie praca jest tak interesująca, że jest to ukryte, ponieważ to, co chcą robić inni, przypadkowo zbiega się z tym, nad czym chcesz pracować. Ale wystarczy sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby się rozeszły, aby zobaczyć podstawową rzeczywistość.
Nie tyle dorośli kłamią dzieciom na ten temat, co nigdy tego nie wyjaśniają. Nigdy nie wyjaśniają, o co chodzi z pieniędzmi. Od wczesnego wieku wiesz, że będziesz mieć jakąś pracę, ponieważ wszyscy pytają, kim zamierzasz „być”, kiedy dorośniesz. Czego ci nie mówią, to to, że jako dziecko siedzisz na barkach kogoś innego, kto wiosłuje, a rozpoczęcie pracy oznacza, że zostajesz wrzucony do wody na własną rękę i musisz zacząć wiosłować sam, albo zatoniesz. „Bycie” czymś jest przypadkowe; bezpośrednim problemem jest nie utonąć.
Związek między pracą a pieniędzmi zazwyczaj dociera do ciebie stopniowo. Przynajmniej tak było ze mną. Pierwszą myślą jest zazwyczaj po prostu „To do bani. Jestem zadłużony. Poza tym muszę wstać w poniedziałek i iść do pracy”. Stopniowo zdajesz sobie sprawę, że te dwie rzeczy są ze sobą tak ściśle powiązane, jak tylko rynek może je połączyć.
Więc najważniejszą przewagą, jaką 24-letni założyciele mają nad 20-letnimi założycielami, jest to, że wiedzą, czego próbują uniknąć. Dla przeciętnego studenta pierwszego stopnia idea bogacenia się przekłada się na kupowanie Ferrari lub bycie podziwianym. Dla kogoś, kto nauczył się z doświadczenia o związku między pieniędzmi a pracą, przekłada się to na coś znacznie ważniejszego: oznacza to, że możesz zrezygnować z brutalnego równania, które rządzi życiem 99,9% ludzi. Bogacenie się oznacza, że możesz przestać wiosłować.
Ktoś, kto to rozumie, będzie pracował znacznie ciężej, aby startup odniósł sukces – z przysłowiową energią tonącego człowieka, faktycznie. Ale zrozumienie związku między pieniędzmi a pracą zmienia również sposób pracy. Nie dostajesz pieniędzy tylko za pracę, ale za robienie rzeczy, których chcą inni. Ktoś, kto to rozgryzł, automatycznie skupi się bardziej na użytkowniku. A to leczy drugą połowę syndromu projektu zaliczeniowego. Po pewnym czasie pracy sam zaczynasz mierzyć to, co zrobiłeś, w taki sam sposób, jak rynek.
Oczywiście, nie musisz spędzać lat na pracy, aby nauczyć się tych rzeczy. Jeśli jesteś wystarczająco spostrzegawczy, możesz je uchwycić, gdy jeszcze studiujesz. Sam Altman tak zrobił. Musiał, ponieważ Loopt nie jest projektem zaliczeniowym. A jak sugeruje jego przykład, może to być cenna wiedza. W najgorszym razie, jeśli zrozumiesz te rzeczy, masz już większość tego, co zyskujesz dzięki „doświadczeniu zawodowemu”, które pracodawcy uważają za tak pożądane. Ale oczywiście, jeśli naprawdę to zrozumiesz, możesz wykorzystać te informacje w sposób, który jest dla ciebie cenniejszy.
Teraz
Załóżmy więc, że myślisz, że możesz założyć startup w pewnym momencie, albo po ukończeniu studiów, albo kilka lat później. Co powinieneś zrobić teraz? Zarówno w przypadku pracy, jak i studiów podyplomowych, istnieją sposoby przygotowania się podczas studiów. Jeśli chcesz podjąć pracę po ukończeniu studiów, powinieneś odbyć letnie staże w miejscach, w których chciałbyś pracować. Jeśli chcesz iść na studia podyplomowe, pomocne będzie pracowanie nad projektami badawczymi jako student pierwszego stopnia. Jaki jest odpowiednik dla startupów? Jak zachować maksymalnie otwarte opcje?
Jedną z rzeczy, które możesz zrobić, gdy jeszcze studiujesz, jest nauczenie się, jak działają startupy. Niestety, nie jest to łatwe. Niewiele, jeśli w ogóle, uczelnie oferują zajęcia o startupach. Mogą istnieć zajęcia z przedsiębiorczości na wydziałach biznesu, jak to tam nazywają, ale prawdopodobnie będą stratą czasu. Szkoły biznesu lubią mówić o startupach, ale filozoficznie są na przeciwległym krańcu spektrum. Większość książek o startupach również wydaje się bezużyteczna. Przejrzałem kilka i żadna nie jest trafna. Książki w większości dziedzin są pisane przez ludzi, którzy znają temat z doświadczenia, ale w przypadku startupów istnieje unikalny problem: z definicji założyciele odnoszących sukcesy startupów nie potrzebują pisać książek, aby zarobić pieniądze. W rezultacie większość książek na ten temat jest pisana przez ludzi, którzy go nie rozumieją.
Byłbym więc sceptyczny wobec zajęć i książek. Sposób na naukę o startupach to obserwowanie ich w akcji, najlepiej pracując w jednym. Jak to zrobić jako student pierwszego stopnia? Prawdopodobnie wślizgując się tylnymi drzwiami. Po prostu kręcisz się dużo i stopniowo zaczynasz dla nich coś robić. Większość startupów jest (lub powinna być) bardzo ostrożna w zatrudnianiu. Każde zatrudnienie zwiększa wskaźnik spalania, a złe zatrudnienia na początku są trudne do odrobienia. Jednak startupy zazwyczaj mają dość nieformalną atmosferę, a zawsze jest wiele do zrobienia. Jeśli po prostu zaczniesz dla nich coś robić, wielu będzie zbyt zajętych, aby cię odgonić. W ten sposób możesz stopniowo zdobywać ich zaufanie, a może później przekształcić to w oficjalną pracę, albo nie, jak wolisz. To nie zadziała dla wszystkich startupów, ale zadziała dla większości, które znałem.
Po drugie, wykorzystaj w pełni wielką zaletę studiów: bogactwo współzałożycieli. Przyjrzyj się ludziom wokół siebie i zadaj sobie pytanie, z kim chciałbyś pracować. Kiedy zastosujesz ten test, możesz odkryć zaskakujące wyniki. Możesz odkryć, że wolisz cichego faceta, którego głównie ignorowałeś, niż kogoś, kto wydaje się imponujący, ale ma też odpowiednią postawę. Nie sugeruję, żebyś podlizywał się ludziom, których naprawdę nie lubisz, bo myślisz, że pewnego dnia odniosą sukces. Wręcz przeciwnie: powinieneś założyć startup tylko z kimś, kogo lubisz, ponieważ startup wystawi twoją przyjaźń na próbę. Mówię tylko, że powinieneś pomyśleć o tym, kogo naprawdę podziwiasz i spędzać z nimi czas, zamiast z kimkolwiek, z kim okoliczności cię połączą.
Inną rzeczą, którą możesz zrobić, jest nauka umiejętności, które będą dla ciebie przydatne w startupie. Mogą one być inne niż umiejętności, których uczysz się, aby zdobyć pracę. Na przykład, myślenie o zdobyciu pracy sprawi, że będziesz chciał nauczyć się języków programowania, które twoim zdaniem chcą pracodawcy, takich jak Java i C++. Natomiast jeśli założysz startup, możesz wybrać język, więc musisz pomyśleć, który faktycznie pozwoli ci najwięcej zrobić. Jeśli użyjesz tego testu, możesz skończyć z nauką Ruby lub Pythona.
Ale najważniejszą umiejętnością dla założyciela startupu nie jest technika programowania. To wyczucie rozumienia użytkowników i znajdowania sposobów na dawanie im tego, czego chcą. Wiem, że powtarzam to, ale dlatego, że jest to tak ważne. I jest to umiejętność, której można się nauczyć, chociaż być może nawyk byłby lepszym słowem. Wypracuj nawyk myślenia o oprogramowaniu jako o posiadaniu użytkowników. Czego chcą ci użytkownicy? Co sprawiłoby, że powiedzieliby „wow”?
Jest to szczególnie cenne dla studentów pierwszego stopnia, ponieważ koncepcja użytkowników jest nieobecna w większości college’owych zajęć z programowania. Sposób, w jaki uczysz się programowania w college’u, byłby jak nauczanie pisania jako gramatyki, nie wspominając o tym, że jego celem jest komunikowanie czegoś odbiorcy. Na szczęście odbiorca oprogramowania jest teraz tylko o żądanie http dalej. Więc oprócz programowania, które robisz na zajęcia, dlaczego nie stworzyć jakiejś strony internetowej, która okaże się przydatna dla ludzi? Przynajmniej nauczy cię, jak pisać oprogramowanie z użytkownikami. W najlepszym przypadku może to być nie tylko przygotowanie do startupu, ale sam startup, tak jak było w przypadku Yahoo i Google.
Przypisy
[1] Nawet chęć ochrony własnych dzieci wydaje się słabsza, sądząc po tym, co ludzie historycznie robili swoim dzieciom, zamiast ryzykować dezaprobatę swojej społeczności. (Zakładam, że nadal robimy rzeczy, które w przyszłości będą postrzegane jako barbarzyńskie, ale historyczne nadużycia są dla nas łatwiejsze do zobaczenia.)
[2] Martwienie się, że Y Combinator zmusza założycieli do przeprowadzki na 3 miesiące, sugeruje również niedocenianie tego, jak trudno jest założyć startup. Będziesz musiał znosić znacznie większe niedogodności niż te.
[3] Większość umów pracowniczych mówi, że wszelkie pomysły związane z obecną lub potencjalną przyszłą działalnością firmy należą do niej. Często druga klauzula może obejmować każdy możliwy startup, a każdy, kto przeprowadza badanie due diligence dla inwestora lub nabywcy, będzie zakładał najgorsze.
Dla bezpieczeństwa albo (a) nie używaj kodu napisanego podczas pracy w poprzedniej firmie, albo (b) uzyskaj od pracodawcy pisemne zrzeczenie się wszelkich roszczeń do kodu napisanego na twój poboczny projekt. Wielu zgodzi się na (b) zamiast tracić cennego pracownika. Wadą jest to, że będziesz musiał im dokładnie powiedzieć, co robi twój projekt.
[4] Geshke i Warnock założyli Adobe tylko dlatego, że Xerox ich zignorował. Gdyby Xerox wykorzystał to, co zbudowali, prawdopodobnie nigdy nie opuściliby PARC.
Dzięki Jessice Livingston i Robertowi Morrisowi za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu, oraz Jeffowi Arnoldowi i SIPB za zaproszenie mnie do wystąpienia.
Komentarz do tego eseju.