Lokalna Rewolucja?

Kwiecień 2009

Niedawno zdałem sobie sprawę, że nosiłem w głowie dwie idee, które eksplodowałyby, gdyby je połączyć.

Pierwsza to taka, że startupy mogą stanowić nową fazę gospodarczą, na skalę Rewolucji Przemysłowej. Nie jestem tego pewien, ale wydaje się, że jest na to spora szansa. Ludzie są dramatycznie bardziej produktywni jako założyciele lub pierwsi pracownicy startupów – wyobraź sobie, jak wiele mniej osiągnęliby Larry i Sergey, gdyby poszli pracować do dużej firmy – a taka skala poprawy może zmieniać obyczaje społeczne.

Druga idea jest taka, że startupy to rodzaj biznesu, który kwitnie w pewnych miejscach, które specjalizują się w tym – że Dolina Krzemowa specjalizuje się w startupach w taki sam sposób, w jaki Los Angeles specjalizuje się w filmach, a Nowy Jork w finansach. [1]

Co jeśli obie te rzeczy są prawdą? Co jeśli startupy są zarówno nową fazą gospodarczą, jak i rodzajem biznesu, który kwitnie tylko w pewnych centrach?

Jeśli tak, ta rewolucja będzie szczególnie rewolucyjna. Wszystkie poprzednie rewolucje rozprzestrzeniały się. Rolnictwo, miasta i industrializacja rozprzestrzeniły się szeroko. Jeśli startupy okażą się podobne do biznesu filmowego, z zaledwie kilkoma centrami i jednym dominującym, będzie to miało nowe konsekwencje.

Są już oznaki, że startupy mogą się nie rozprzestrzeniać szczególnie dobrze. Rozprzestrzenianie się startupów wydaje się przebiegać wolniej niż rozprzestrzenianie się Rewolucji Przemysłowej, mimo że komunikacja jest teraz znacznie szybsza.

W ciągu kilku dekad od założenia Boulton & Watt istniały silniki parowe rozproszone po północnej Europie i Ameryce Północnej. Industrializacja przez jakiś czas nie rozprzestrzeniła się zbytnio poza te regiony. Rozprzestrzeniła się tylko do miejsc, gdzie istniała silna klasa średnia – krajów, gdzie prywatny obywatel mógł zarobić fortunę, nie tracąc jej przez konfiskatę. W przeciwnym razie inwestowanie w fabryki nie było opłacalne. Ale w kraju z silną klasą średnią techniki przemysłowe łatwo się zakorzeniały. Indywidualny właściciel kopalni lub fabryki mógł zdecydować się na zainstalowanie silnika parowego, a w ciągu kilku lat prawdopodobnie znalazłby kogoś lokalnie, kto by mu taki zrobił. Więc silniki parowe szybko się rozprzestrzeniały. I rozprzestrzeniły się szeroko, ponieważ lokalizacja kopalń i fabryk była determinowana przez takie cechy jak rzeki, porty i źródła surowców. [2]

Startupom nie udaje się tak dobrze rozprzestrzeniać, częściowo dlatego, że są bardziej zjawiskiem społecznym niż technicznym, a częściowo dlatego, że nie są związane z geografią. Indywidualny europejski producent mógłby zaimportować techniki przemysłowe i działałyby one dobrze. To nie wydaje się działać tak dobrze ze startupami: potrzebujesz społeczności ekspertów, tak jak w biznesie filmowym. [3] Ponadto nie ma takich samych sił napędowych do rozprzestrzeniania się startupów. Kiedy wynaleziono koleje lub sieci energetyczne, każdy region musiał je mieć. Obszar bez kolei lub zasilania był bogatym potencjalnym rynkiem. Ale to nieprawda w przypadku startupów. Nie ma potrzeby istnienia francuskiego Microsoftu czy niemieckiego Google.

Rządy mogą zdecydować, że chcą lokalnie wspierać startupy, ale polityka rządowa nie może ich powołać do istnienia w taki sposób, w jaki mogłaby to zrobić rzeczywista potrzeba.

Jak to wszystko się potoczy? Gdybym miał teraz przewidzieć, powiedziałbym, że startupy się rozprzestrzenią, ale bardzo powoli, ponieważ ich rozprzestrzenianie będzie napędzane nie przez politykę rządową (która nie zadziała), ani przez zapotrzebowanie rynkowe (którego nie ma), ale, w takim stopniu, w jakim w ogóle się wydarzy, przez te same losowe czynniki, które dotychczas napędzały rozprzestrzenianie się kultury startupowej. A takie losowe czynniki będą coraz bardziej przyćmione przez przyciąganie istniejących centrów startupowych.

Dolina Krzemowa jest tam, gdzie jest, ponieważ William Shockley chciał wrócić do Palo Alto, gdzie dorastał, a eksperci, których zwabił na zachód, by z nim pracowali, polubili to miejsce tak bardzo, że zostali. Seattle zawdzięcza wiele swojej pozycji jako centrum technologicznego tej samej przyczynie: Gates i Allen chcieli wrócić do domu. W przeciwnym razie Albuquerque mogłoby zająć miejsce Seattle w rankingach. Boston jest centrum technologicznym, ponieważ jest intelektualną stolicą USA i prawdopodobnie świata. A gdyby Battery Ventures nie odrzuciło Facebooka, Boston byłby teraz znacznie większy na radarze startupowym.

Ale oczywiście nie jest przypadkiem, że Facebook został sfinansowany w Dolinie, a nie w Bostonie. W Dolinie Krzemowej jest więcej i odważniejszych inwestorów niż w Bostonie, i wiedzą o tym nawet studenci.

Przypadek Bostonu ilustruje trudność, jaką miałbyś z ustanowieniem nowego centrum startupowego tak późno w grze. Gdybyś chciał stworzyć centrum startupowe, odtwarzając sposób, w jaki powstały istniejące, sposobem byłoby założenie pierwszorzędnego uniwersytetu badawczego w miejscu tak przyjemnym, że bogaci ludzie chcieliby tam mieszkać. Wtedy miasto byłoby gościnne dla obu potrzebnych grup: zarówno założycieli, jak i inwestorów. To kombinacja, która doprowadziła do powstania Doliny Krzemowej. Ale Dolina Krzemowa nie miała Doliny Krzemowej, z którą mogłaby konkurować. Gdybyś teraz próbował stworzyć centrum startupowe, sadząc wspaniały uniwersytet w miłym miejscu, miałoby ono trudniejszy start, ponieważ wiele najlepszych startupów, które by wyprodukowało, zostałoby wessanych do istniejących centrów startupowych.

Niedawno zasugerowałem potencjalne obejście: zapłacić startupom za przeprowadzkę. Gdyby w jednym miejscu znalazło się wystarczająco dużo dobrych startupów, stworzyłoby to samopodtrzymującą się reakcję łańcuchową. Założyciele zaczęliby się tam przenosić bez wynagrodzenia, ponieważ tam byli ich rówieśnicy, a także pojawiliby się inwestorzy, ponieważ tam były okazje.

W praktyce wątpię, czy jakikolwiek rząd miałby jaja, żeby to spróbować, albo mózg, żeby zrobić to dobrze. Nie miałem tego na myśli jako praktyczną sugestię, ale bardziej jako eksplorację dolnej granicy tego, co byłoby potrzebne do celowego stworzenia centrum startupowego.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz to (1) że żaden rząd nie zdoła skutecznie ustanowić centrum startupowego, (2) że rozprzestrzenianie się kultury startupowej będzie zatem napędzane przez losowe czynniki, które napędzały ją do tej pory, ale (3) że czynniki te będą coraz bardziej przyćmione przez przyciąganie istniejących centrów startupowych. Rezultat: ta rewolucja, jeśli w ogóle jest rewolucją, będzie niezwykle zlokalizowana.

Przypisy

[1] Istnieją dwa bardzo różne rodzaje startupów: jeden rodzaj, który rozwija się naturalnie, i jeden rodzaj, który jest powoływany do życia w celu „komercjalizacji” odkrycia naukowego. Większość startupów komputerowych/oprogramowania to obecnie pierwszy typ, a większość startupów farmaceutycznych to drugi. Kiedy mówię o startupach w tym eseju, mam na myśli startupy typu I. Nie ma trudności z rozprzestrzenianiem startupów typu II: wystarczy finansować laboratoria badawcze medycyny; komercjalizacja wszelkich nowych odkryć, które wyprodukują naukowcy, jest tak prosta, jak budowa nowego lotniska. Startupom typu II nie jest potrzebna ani nie produkują kultury startupowej. Ale to oznacza, że posiadanie startupów typu II nie zapewni ci startupów typu I. Filadelfia jest tego przykładem: mnóstwo startupów typu II, ale prawie żadnych typu I.

Nawiasem mówiąc, Google może wydawać się przykładem startupu typu II, ale tak nie było. Google to nie pagerank skomercjalizowany. Mogli użyć innego algorytmu i wszystko potoczyłoby się tak samo. Tym, co uczyniło Google Google, było to, że zależało im na dobrym wyszukiwaniu w kluczowym momencie ewolucji sieci.

[2] Watt nie wynalazł silnika parowego. Jego kluczowym wynalazkiem było udoskonalenie, które uczyniło silniki parowe znacznie wydajniejszymi: oddzielny kondensator. Ale to upraszcza jego rolę. Miał tak inne podejście do problemu i podchodził do niego z taką energią, że zrewolucjonizował dziedzinę. Być może najdokładniejszym sposobem ujęcia tego byłoby stwierdzenie, że Watt na nowo wynalazł silnik parowy.

[3] Największym kontrprzykładem jest tutaj Skype. Jeśli robisz coś, co zostałoby zatrzymane w USA, staje się to zaletą, aby być zlokalizowanym gdzie indziej. Dlatego Kazaa zajęło miejsce Napstera. A wiedza i kontakty, które założyciele zdobyli, prowadząc Kazaa, pomogły zapewnić sukces Skype.

Dzięki Patrickowi Collisonowi, Jessice Livingston i Fredowi Wilsonowi za przeczytanie wersji roboczych tego tekstu.